- Wiesz co Jo, już
wiem kim chcę być jak będę duży.Zostanę skoczkiem narciarskim – powiedział
jasnowłosy chłopiec do swojej koleżanki, gdy siedzieli na kocyku pod drzewem.
To był jeden z cieplejszych majowych dni, więc mieszkańcy pobliskich domów
spędzali sobotnie popołudnie na zewnątrz.
- Ale takim
prawdziwym? I będziesz tak wysoko latał? – spojrzała na niego przez okazały
zamek z klocków, który właśnie budowali.
- Tak i będę najlepszy
– uśmiechnął się do dziewczynki.
- Przecież tam jest
tak wysoko. To musi być straszne, siedzieć tam u góry i patrzeć w dół. Jeszcze
spadniesz i coś sobie zrobisz – powiedziała nieco wystraszona.
- Nie spadnę bo się
nauczę latać. Zobaczysz –w jego oku pojawił się błysk.
- To ja ci będę
kibicować i będę twoją największą fanką –zaśmiała się i dołożyła kolejne klocki
do wieży po swojej stronie.
- A ja bym chciał,
żebyś kiedyś była moją żoną i będziemy mieli duży dom w Innsbrucku i dzieci i
psa – powiedział nagle chłopiec spuszczając nieco głowę z zawstydzenia.
- A kota też? Zawsze
chciałam mieć kota, ale mój tata jest uczulony – spojrzała na niego z uśmiechem
od ucha do ucha. Bardzo spodobał jej się pomysł Gregora.
- Pewnie, że tak. I
będziemy dużo podróżować – pokiwał twierdząco głową.
- Już nie mogę się
doczekać!
- Mam nadzieję, że nie pokrzyżowałem ci planów – powiedział
Schlierenzauer siadając na krześle w kuchni swojego domu. Spojrzał
przepraszająco na dziewczynę i przygryzł wargę. Może wydawał się nieco
skruszony, ale były to tylko pozory. Joanna nie wiedziała, że wczoraj po
południu byli u niego rodzice i to oni mieli go odebrać. Jednak on miał inny
pomysł.
- Nie. Dziś w zasadzie miałam tylko dokończyć projekty,
które są już prawie gotowe. Zostały tylko ostatnie poprawki – uśmiechnęła się
kładąc torby z zakupami na blacie wysepki stojącej na środku pomieszczenia.
Kiedy jechała po przyjaciela do szpitala, wstąpiła po drodze do sklepu bo jak
się trafnie domyśliła, jego lodówka była zupełnie pusta. Nie licząc kilku
puszek red bulla.
- Mimo wszystko jeszcze raz dziękuję, że przyjechałaś po
mnie i jeszcze pomyślałaś o tym, żeby uzupełnić mi zapasy – odwzajemnił uśmiech
przyglądając się jak Joanna rozpakowuje torby. – Daj pomogę ci – dodał po
chwili próbując podnieść się z krzesła.
- Nie masz za co mi dziękować. W końcu to dzięki tobie wciąż
jestem w Austrii. A z tym dam sobie radę. Ty chyba miałeś odpoczywać, co? –
spojrzała na niego wymownie. Mimo, że dalej była na niego zła za ten żart z
zanikiem pamięci w szpitalu, to martwiła się o niego. Nie wyglądał najlepiej. W
zasadzie nie ma się co dziwić, skoro od wypadku minęły zaledwie dwa dni.
- Dobrze, mamusiu – zaśmiał się i usiadł z powrotem.
- Aż tak staro wyglądam? – Joanna oparła dłonie o blat i
udawała obrażoną.
- Wręcz przeciwnie. Wyglądasz ślicznie. Zwłaszcza, gdy masz
rozpuszczone włosy – jego głos przybrał poważny ton.
- Nie podlizuj się tylko marsz do salonu na kanapę, a ja ci
jakieś śniadanie zrobię – powiedziała nieco zawstydzona dziewczyna próbując
ukrócić rozmowę zmierzającą w zdecydowanie złym kierunku. Nie miała teraz
najmniejszej ochoty paprać się w tych ruchomych piaskach, w których utknęła.
- Dzięki. Nie wiem jak ci się odwdzięczę – uśmiechnął się i pokuśtykał
w stronę salonu.
Początkowo Joanna zamierzała zmyć się po obiedzie, ponieważ
do Gregora miał wpaść jego brat. Jednak plany młodego Schlierenzauera nieco się
zmieniły. W ostatniej chwili odwołał przyjazd. Dziewczynie szkoda było
zostawiać chłopaka samego, bo wciąż miał problemy z poruszaniem się. Koło
szesnastej odwiedził skoczka fizjoterapeuta by omówić plan rekonwalescencji,
więc Joanna korzystając z wolnej chwili dokończyła zaległe projekty i odesłała
je do Heinricha. Gdy zeszła na dół, gościa już nie było a Schlierenzauer stał w
kuchni majstrując coś przy ekspresie do kawy.
- Można wiedzieć co ty robisz? – zapytała podchodząc do
blatu i opierając się o niego. Nagle poczuła cudowny zapach kawy roznoszący się
po całej kuchni. Gregor chyba nie spodziewał się Joanny tak szybko, bo lekko
podskoczył na dźwięk jej głosu.
- Pomyślałem, że będziesz miała ochotę na kawę i coś
słodkiego – odwrócił się do niej trzymając dwa kubki pełne ciemnego napoju ze
spienionym mlekiem.
- I masz całkowitą rację, ale nie powinieneś się przemęczać.
Mogłam się tym zająć – pokiwała głową z lekką dezaprobatą jednocześnie się
uśmiechając co musiało wyglądać co najmniej dziwnie.
- Już nie rób ze mnie takiej kaleki. W końcu od jutra
zaczynam fizjoterapię, a za tydzień może będę już skakał – uśmiechnął się
stawiając kubki przed nosem Joanny.
- Michi miał rację – wybuchła nagle gromki śmiechem.
- Niby z czym? – na twarzy Gregora pojawiła się powaga na
dźwięk imienia kolegi z drużyny. Joanna jednak nie zwróciła na to uwagi.
- Że będziesz zaraz po wypadku gadał o skakaniu, ale dawał ci
tydzień – dziewczyna sięgnęła po swój kubek i upiła łyk kawy. – Pyszna.
- Wiem. Mój mały sekretny przepis – uśmiechnął się ponownie.
– Na co słodkiego masz ochotę? – dodał otwierając długą wąską szafkę obok
lodówki.
- Cokolwiek co nie ma w sobie marcepanu, bo nie wiem czy
pamiętasz, że go nie lubię – spojrzała na niego porozumiewawczo. - A co to
takiego? – dopiero teraz zauważyła nieco zniszczony przedmiot leżący za koszem
z owocami.
- Pewnie, że pamiętam! Ja też za nim nie przepadam. A co
jest tutaj to zaraz się dowiesz – powiedział i usiadł na krześle obok Joanny
kładąc na stół wafelki Mannera.
- Moje ulubione. Nie jadłam ich już kilka lat – uśmiechnęła
się szeroko sięgając po jednego. – Nie tak łatwo je dostać w Polsce.
- Właśnie dlatego je wybrałem. Kraft dostaje ich tyle, że
chętnie się wymienia za red bulla – przyciągnął do siebie tajemniczy przedmiot
przypominający klaser albo album.
- Skąd niby wiedziałeś, że moje ulubione? – spojrzała na
niego zaskoczona.
- Przeglądałem sobie wczoraj twoje konto na Instagramie –
powiedział, a na twarzy dziewczyna wręcz przeszyła go wzrokiem. – Nie patrz tak
na mnie. Nudziło mi się w szpitalu – posłał jej szeroki uśmiech.
- A wiesz, że Stefan wczoraj przyjechał na kilka dni? –
zapytała odgryzając spory kawałek wafelka.
- Coś słyszałem tydzień temu – upił spory łyk kawy i zlizał
piankę, która została mu na hodowanych ostatnio wąsach. Ten kilkudniowy zarost
miał swój urok. Zawsze uważała, że Schlierenzauer jest przystojny, ale trochę o
zbyt dziecięcej urodzie. Teraz wyglądał już nieco dojrzalej.
- Cudownie, czyli tylko mnie nikt nie raczył poinformować
wcześniej? – przewróciła oczami ciężko wzdychając. - Lepiej powiedz co to jest
– wskazała na przedmiot w rękach Gregora.
- To jest album z naszymi zdjęciami z dzieciństwa –
powiedział otwierając księgę i uśmiechając się od ucha do ucha. Gdy spojrzał na
nią, jego oczy się aż zaświeciły.
- Żartujesz?! – dziewczyna omal nie udławiła się kawą, którą
właśnie przełykała.
- Moja mama przywiozła mi jakiś czas temu. Usłyszała, że
jesteś znów w Austrii i pomyślała, że będziesz chciała obejrzeć. Ma też
nadzieję, że zabiorę cię wkrótce do nich na obiad – trudno było mu powstrzymać
śmiech na widok jej miny. Oczy niemal jej nie wyszły z oczodołów.
- Że co proszę? – zapytała zdenerwowana piskliwym głosem
przeszywając go wzrokiem niemal na wylot.
- Nie patrz tak na mnie. To jej pomysł – podniósł ręce w
geście wycofania. – Daj spokój, nie będzie tak źle – dodał po chwili, gdy twarz
Joanny przybrała łagodniejszy wyraz. Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko
przeniosła wzrok na album. Gregor zrozumiał, że temat został zakończony, więc
przewrócił stronę i obserwował jak twarz jego przyjaciółki rozjaśnia się na
widok pierwszego zdjęcia. Była to ostatnia ich wspólna fotografia z
dzieciństwa. Siedzieli na kocu pod ich ulubionym drzewem. Pięcioletni Gregor
obejmował pięcioletnią dziewczynkę i oboje uśmiechali się szeroko do aparatu. Joanna
była przeszczęśliwa mogąc wrócić do swojego dzieciństwa w Austrii. Zdziwiła ją
ilość zdjęć jakie posiadał Schlierenzauer, bo ona nie miała ani jednego z tego
okresu jej życia. Z uśmiechem na twarzy przypominali sobie sytuacje
przedstawione na fotografiach, choć upływający czas sprawił, że wielu już nie
pamiętali. Czas upływał im tak miło i przyjemnie na wspominaniu, że nie
zauważyli, kiedy zrobiło się późno.
- Powinnam się już zbierać – powiedziała Joanna spoglądając
na zegar wiszący nad wejściem do kuchni.
- Zostań jeszcze. Zamówimy coś do jedzenia, obejrzymy fajny
film – uśmiechnął się mając nadzieję, że uda mu się przekonać przyjaciółkę.
- I jak ja niby wrócę? Ostatni autobus odjeżdża za 30 minut,
a na taksówkę wydałabym majątek – podniosła się z krzesła.
- Nie musisz wracać. Zostań na noc – w jego spojrzeniu
dostrzegła iskierkę nadziei.
- Nie powinnam – przygryzła lekko wargę a w jej głowie
toczyła się zacięta walka między głosem, który mówił by została i drugim, który
kazał jej wracać do domu.
- Dlaczego nie? Możesz spać w pokoju gościnnym. Z mojej
strony obiecuję, że nie wylądujemy razem w łóżku. Znów. Z resztą nawet jestem
tak poobijany, że nie byłbym w stanie – uśmiechnął się wskazując na siniaki,
które wciąż były widoczne na jego ciele. Jeden z głosów w jej głowie właśnie
zyskał znaczną przewagę. – I będę mógł cię jutro podwieźć jak będę jechał rano na
fizjoterapię .
No i wygrał.
- W porządku, ale ja wybieram film – uśmiechnęła się i
chwyciła kubki po kawie by włożyć je do zmywarki.- Ty możesz zamówić jedzenie.
- Super! To idę po laptopa na górę – powiedział i podniósł
się z krzesła, ale chyba zrobił to zbyt entuzjastycznie bo zachwiał się i opadł
z powrotem na siedzenie.
- Spokojnie. Ja pójdę po niego, powiedz tylko gdzie jest.
Gdy tylko Joanna dowiedziała się, gdzie szukać komputera,
ruszyła w stronę pokoju Gregora. Na chwilę zatrzymała się przed drzwiami
przypominając sobie co działo się, gdy ostatnim razem przez nie przeszła.
Biorąc głęboki oddech nacisnęła klamkę i weszła do środka. Czuła się trochę
nieswojo, więc od razu skierowała się do komody, na której leżał laptop, by jak
najszybciej stąd wyjść. Chwyciła go i kiedy była już przy drzwiach jej uwagę
przykuło znajome zdjęcie. Pamiętała, że już ostatnim razem je zauważyła, ale
nie przyjrzała im się wtedy. Jedno z nich przedstawiało całą rodzinę
Schlierenzauerów. Od razu poznała panią Angelikę, niewiele się zmieniła. Na
innych był Gregor trzymający kryształową kulę albo medale. Na kolejnym był z
całą drużyną, ale jej uwagę przykuło jedno konkretne zdjęcie, które już dzisiaj
widziała. Siedzieli razem na kocyku pod drzewem szczerząc swoje mleczaki do aparatu.
Na twarzy Joanny od razu pojawił się uśmiech, a jej ciało zalało dziwne ciepło.
Poczuła dziwne uczucie w środku. Nie potrafiła go opisać ani stwierdzić co
oznacza. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk wiadomości. Wyciągnęła telefon z tylnej
kieszeni jeansów i otworzyła smsa.
Od Michael do Joanna: Cześć.
No gdzie ty się podziewasz? Wszystko ok?
Jakoś nie zdziwiło jej, że nadawcą jest Hayboeck.
Od Joanna do Michael: Hej.
Wszystko ok. Jestem u Schlieriego. Coś się stało?
Na wiadomość odpisał błyskawicznie.
Od Michael do Joanna: Nie.
Nic się nie stało. Po prostu martwiłem się, że jeszcze Ciebie nie ma.
Przyjechać po Ciebie?
Dziewczyna przez dłuższą chwilę wpatrywała się w migającą
kreseczkę zastanawiając się co ma odpisać. Nie chciała afiszować się z tym, że zostaje
u Gregora na noc. Tym bardziej, że sytuacja między nią a Michaelem była dość
napięta i nie jasna po wydarzeniu w szatni. A Hayboeck na pewno do zwykłego
przyjacielskiego nocowania dodał by swój własny scenariusz.
Od Joanna do Michael: To
miło, że się martwiłeś. Dziękuję za propozycję, ale nie skorzystam. Wpadnę
jutro do Was na trening na chwilę. Do zobaczenia i kolorowych snów.
Splitt chwyciła pewniej laptopa i ruszyła w dół po schodach.
Gdy była w ich połowie telefon zawibrował. Wyjęła go z kieszeni i odczytała
zaskakująco krótką wiadomość: Dobranoc.Włożyła
telefon z powrotem i ruszyła do salonu. Gregor siedział już na białej kanapie
pod oknem i bawił się swoim telefonem.
- No jesteś wreszcie. Już miałem iść cię szukać – uśmiechnął
się szeroko.
Joanna zajęła miejsce koło niego, położyła laptop na niskim
stoliku. Zanim zdążyli wybrać repertuar, dostawca przywiózł pizzę zamówioną
wcześniej przez chłopaka. Po długich i dość burzliwych negocjacjach padło na
film Nietykalni.W połowie seansu Schlierenzauer
położył się na kanapie opierając głowę na jej udach pod pretekstem drętwienia
pleców. Joanna nie wiedziała ile w tym prawdy a ile gry, ale zgodziła się. I
nawet nie wiedząc kiedy, zaczęła bawić się jego włosami.
- O jezu, przepraszam. To taki odruch – dziewczyna aż
podskoczyła, gdy zdała sobie sprawę co robi.
- Nie masz za co. To całkiem przyjemne. Nie przestawaj –
uśmiechnął się do niej i wrócił do oglądania filmu.
Co jakiś czas Joanna spoglądała na Gregora i zastanawiała
się, czy myślał o niej przez te wszystkie lata, kiedy ona była w Polsce.
- Daj spokój dziewczyno, to głupota. Sądzisz, że Gregor
Schlierenzauer nie miał co robić przez te dwadzieścia lat i myślał o jakiejś
znajomej z dzieciństwa, którą ledwie pamiętał? – skarciła się w duchu. – Ale z
drugiej strony powiesił sobie nasze wspólne zdjęcie w sypialni, wśród innych
przedstawiających ważnych ludzi i wyjątkowe chwile w jego życiu – dodała
przypominając sobie co widziała w pokoju chłopaka. Szybko jednak pozbyła się
tych rozważań z głowy i wciąż czochrając włosy Gregora wróciła do oglądania.
*
*
Joanna otworzyła oczy i usiadła na łóżku. Z całą pewnością
był już poranek bo słońce niemiłosiernie próbowało przebić się przez spuszczone
rolety. Przeciągnęła się by nieco rozprostować kości i podeszła do okna, by
wpuścić do pomieszczenia trochę świeżego powietrza. Wzięła kilka głębokich
oddechów i podziwiała niesamowite górskie widoki. Choć była tu już ponad dwa
tygodnie to wciąż robiły na niej wrażenie. Nagle jej myśli mimowolnie powróciły
do poprzedniego wieczoru, gdy po skończonym seansie Gregor pożegnał się z nią
grzecznie buziakiem na dobranoc i każde z nich udało się do innej sypialni. Co
prawda, prawie grzecznie bo całus zamiast trafić w policzek trafił w usta, ale
biorąc pod uwagę jak takie spotkania kończyły się wcześniej to i tak był to
sukces. Dziewczyna ogarnęła wzrokiem pokój i zgarniając z krzesła swoje ubrania
udała się do łazienki. Po szybkim i pobudzającym prysznicu zeszła na dół.
- Jak się spało? – wcale nie zdziwiło jej, że gdy weszła do
kuchni to Gregor już tam był. Stał do niej przodem i mimo, że od pasa w dół
zasłonięty był blatem to była pewna, że ma na sobie szare spodnie dresowe, w
których chyba zawsze sypiał. Natomiast nagi tors był doskonale widoczny i aż
słabo się zrobiło dziewczynie na widok tych siniaków i potłuczeń. Musiało to wciąż
nieźle boleć.
- Całkiem dobrze, a tobie? – zapytała zaciągając się
aromatem świeżo sparzonej kawy i starając się nie gapić na klatkę piersiową
Schlierenzauera.
- Wyśmienicie. Dawno tak dobrze nie spałem – uśmiechnął się
od ucha do ucha i podsunął Joannie pod nos cudownie wyglądającą owsiankę z
borówkami i truskawkami. – Śniadanie już czeka.
- Dziękuję. Nie musiałeś – odwzajemniła uśmiech. - A co
zrobić z tym? – podniosła dłoń z koszulką, którą pożyczył jej do spania ze
swojej szafy. Musiała być mu o wiele za duża, bo jakimś cudem udało jej się
wcisnąć w nią swoje gabaryty.
- Zostaw na krześle, później wrzucę ją do prania – wskazał
głową na mebel obok dziewczyny. – A teraz smacznego – podał jej łyżkę i gestem
zaprosił do zajęcia miejsca.
Po śniadaniu, któremu towarzyszyły rozmowy o planach
treningowych na najbliższe dni, nadszedł czas by udać się na fizjoterapię.
Początkowo Gregor miał najpierw odwieźć Joannę do domu, jednak wpadła na pomysł
by popstrykać trochę zdjęć na zabiegach. Skoczek nie miał nic przeciwko.
Ogarnęli więc wszystko co potrzebne i ruszyli w kierunku kompleksu sportowego. Gdy
byli już na miejscu, Joanna pomogła Schlieremu wyciągnąć torbę treningową z
bagażnika i ruszyli w stronę wejścia. Tuż przed drzwiami usłyszała za plecami
znajomy głos.
- Są i nasze gołąbeczki – odwróciła się i ujrzała Michaela.
W jego głosie bez problemu dało się wyczuć swego rodzaju złośliwość.
- Cześć Michi – posłała mu szeroki uśmiech puszczając mimo
uszu ton jego wypowiedzi, choć wiedziała, że na niewiele się to zda.
- Mogę Cię prosić na słowo? – zwrócił się do Joanny zupełnie
olewając Gregora.
- Jasne – odpowiedziała nieco zdziwiona i zeszła po kilku
stopniach stając obok Hayboecka.
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi? – spojrzał na nią nie
kryjąc zdenerwowania.
- Co masz na myśli? – zapytała, mimo że bez problemu
domyśliła się o chodzi. Dokładnie tak jak myślała, skoczek dopisał sobie swój
scenariusz do jej nocowania u Gregora.
- Najpierw się ze mną całujesz, a potem zabawiasz się ze
Schlierenzauerem? W co ty grasz? – wyrzucił z siebie chyba o wiele głośniej niż
wcześniej zamierzał bo spojrzał na Gregora, który ruszył za plecami dziewczyny
w ich kierunku.
- Nie zabawiam się z nikim. Ja i Gregor się tylko
przyjaźnimy – odpowiedziała zaskoczona. Joanna spodziewała się, że będzie zły,
ale jego reakcja przebiła wszystko.
- Całowałaś się z nim? Kiedy? Przecież w windzie do niczego
nie doszło – usłyszała wzburzony głos swojego przyjaciela za plecami.
- Schlierenzauer nie wtrącaj się. To prywatna rozmowa –
wycedził przez zęby Hayboeck zanim do Joanny dotarło co się dzieje.
- Tak, całowałam. I nic tobie do tego – rzuciła ze złością
odwracając się do Gregora. Na jego twarzy malowała się wściekłość. – Z resztą
żadnemu z was nic do tego – dodała robiąc krok w tył i patrząc na nich obu.
- A może mi więcej do tego niż myślisz – powiedział
wyzywająco Gregor ignorując słowa Michaela.
- Zaraz. A skąd ty właściwie wiesz o windzie? Bo nie sądzę
by Hayboeck ci powiedział – zmrużyła nagle oczy i obserwowała jak twarz
Schlierenzauera przybiera nieco wystraszony wyraz. Teraz do niej dotarło. – Zaraz,
ty wszystko tam w szpitalu słyszałeś, kiedy byłeś nieprzytomny – dodała po
chwili całkowicie zszokowana.
Gregor już wiedział, że zdradził za dużo. Nie wiedział co
powiedzieć. Zostało mu tylko bezgłośnie przytaknąć i tak też zrobił.
- Co takiego słyszał? – wtrącił się nagle Michael, a
dziewczyna przeszyła go wściekłym spojrzeniem.
- Do jasnej cholery! Czy wy jesteście poważni? Z tego co
wiem to jestem wolną osobą i nikomu z niczego nie muszę się tłumaczyć! –
wybuchła wyrzucając całe napięcie, które ostatnimi czasy się w niej zbierało. –
To zdecydowanie nie na moje nerwy.Jak tak to ma wszystko wyglądać, to od teraz
łączy nas tylko praca – dodała odwracając się na pięcie i odeszła.
- Joanna, nie wygłupiaj się. Gdzie idziesz? – podbiegł do
niej Michael. Dziewczyna odwróciła się przez ramię by zobaczyć co robi
Schlieri, ale ten tylko stał i patrzył jak ona odchodzi.
Coś zakuło ją w sercu.
- To już nie twoja sprawa – wycedziła przez zęby do Michaela
i przyspieszyła kroku zostawiając ich obu w tyle.
***
Dziękuję, że jesteście ze mną i za wszystkie komentarze pod poprzednim postem!
Jak widzicie mam dla Was mały prezent w postaci dłuższej notki :)
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet :*
Mam też dla Was nowe opowiadanie! Link ukaże się pod rozdziałem nr 16 :)
Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę się już doczekać Raw Air :)
Powtórzę: pisz, dziewczyno, pisz! :) Raw to będzie gruuuba impreza! I mam nadzieję, że tam będzie co oglądać, a u Ciebie będzie co czytać! :) Rozdział kapitalny!
OdpowiedzUsuńJestem team Gregor i też mnie trochę zasmuciło jego zachowanie :( Ale cóż mogę powiedzieć, rozdział baaardzo ciekawy i styl... chciałabym tak dobrze pisać jak Ty!
OdpowiedzUsuńA ja uważam, że ty świetnie piszesz :) Właśnie nadrabiam u Ciebie zaległe rozdziały przy urodzinowej kawce ^^
UsuńNaprawdę świetny blog! :) Czekam na kolejny rozdział a w przerwie zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://wiatrpodnarty.blogspot.com/
Melduję się!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się rozdział, naprawdę ^^
Chociaż powiem szczerze... sama do końca nie wiem, co mam myśleć o zachowaniu Gregora. Z jednej strony ciągle jestem po jego stronie, ale z drugiej nieco mnie to zasmuciło. Cóż, pożyjemy, zobaczymy, co los (a właściwie ty xD) przyniesie im dalej :D
Kenneth wraca, to fakt, i strasznie się z tego faktu cieszę, bo się za nim stęskniłam. Ale dziękuję za przypomnienie :D
Weny, buziaki :**
PS. I zapraszam do siebie na ósemkę :)
Wszystkiego najlepszego! A która to będzie wiosna jeśli mogę spytać? ;)
OdpowiedzUsuńjestem rówieśniczką Gregora ;)
UsuńTo wszystko jasne ;) Pewnie pamiętasz pierwsze występny Gregora w PŚ. Ja może pierwszych nie pamiętam, ale oglądając z dziadkami lub rodzicami skoki, oprócz nazwiska Małysz, słyszałam też nazwiska Amman, Morgernstern i Schlierenzauer. To chyba byli ulubieńcy komentatora :D
UsuńAch faceci jak dzieci :D ale powiem Ci, że chętnie bym sobie obejrzała taki film z Gregorem :D tylko jednak to on by musiał bawić się moimi włosami bo mam na tym punkcie fioła! a te wafelki mannera.. chętnie została bym przyjaciółką Kraftiego aby móc je jeść do woli *.* rozdział rewelacyjny i czekam na kolejny! uściski <3
OdpowiedzUsuń