Opowiadanie o miłości, przyjaźni i życiu. Fanfiction, gdzie jedna z głównych postaci to Gregor Schlierenzauer. Pojawiają się też inni członkowie Skijumping Austria Team:)

14. To już nie twoja sprawa.



- Wiesz co Jo, już wiem kim chcę być jak będę duży.Zostanę skoczkiem narciarskim – powiedział jasnowłosy chłopiec do swojej koleżanki, gdy siedzieli na kocyku pod drzewem. To był jeden z cieplejszych majowych dni, więc mieszkańcy pobliskich domów spędzali sobotnie popołudnie na zewnątrz.
- Ale takim prawdziwym? I będziesz tak wysoko latał? – spojrzała na niego przez okazały zamek z klocków, który właśnie budowali.
- Tak i będę najlepszy – uśmiechnął się do dziewczynki.
- Przecież tam jest tak wysoko. To musi być straszne, siedzieć tam u góry i patrzeć w dół. Jeszcze spadniesz i coś sobie zrobisz – powiedziała nieco wystraszona. 
- Nie spadnę bo się nauczę latać. Zobaczysz –w jego oku pojawił się błysk.
- To ja ci będę kibicować i będę twoją największą fanką –zaśmiała się i dołożyła kolejne klocki do wieży po swojej stronie.
- A ja bym chciał, żebyś kiedyś była moją żoną i będziemy mieli duży dom w Innsbrucku i dzieci i psa – powiedział nagle chłopiec spuszczając nieco głowę z zawstydzenia.
- A kota też? Zawsze chciałam mieć kota, ale mój tata jest uczulony – spojrzała na niego z uśmiechem od ucha do ucha. Bardzo spodobał jej się pomysł Gregora.
- Pewnie, że tak. I będziemy dużo podróżować – pokiwał twierdząco głową.
- Już nie mogę się doczekać!


- Mam nadzieję, że nie pokrzyżowałem ci planów – powiedział Schlierenzauer siadając na krześle w kuchni swojego domu. Spojrzał przepraszająco na dziewczynę i przygryzł wargę. Może wydawał się nieco skruszony, ale były to tylko pozory. Joanna nie wiedziała, że wczoraj po południu byli u niego rodzice i to oni mieli go odebrać. Jednak on miał inny pomysł.
- Nie. Dziś w zasadzie miałam tylko dokończyć projekty, które są już prawie gotowe. Zostały tylko ostatnie poprawki – uśmiechnęła się kładąc torby z zakupami na blacie wysepki stojącej na środku pomieszczenia. Kiedy jechała po przyjaciela do szpitala, wstąpiła po drodze do sklepu bo jak się trafnie domyśliła, jego lodówka była zupełnie pusta. Nie licząc kilku puszek red bulla.
- Mimo wszystko jeszcze raz dziękuję, że przyjechałaś po mnie i jeszcze pomyślałaś o tym, żeby uzupełnić mi zapasy – odwzajemnił uśmiech przyglądając się jak Joanna rozpakowuje torby. – Daj pomogę ci – dodał po chwili próbując podnieść się z krzesła.
- Nie masz za co mi dziękować. W końcu to dzięki tobie wciąż jestem w Austrii. A z tym dam sobie radę. Ty chyba miałeś odpoczywać, co? – spojrzała na niego wymownie. Mimo, że dalej była na niego zła za ten żart z zanikiem pamięci w szpitalu, to martwiła się o niego. Nie wyglądał najlepiej. W zasadzie nie ma się co dziwić, skoro od wypadku minęły zaledwie dwa dni.
- Dobrze, mamusiu – zaśmiał się i usiadł z powrotem.
- Aż tak staro wyglądam? – Joanna oparła dłonie o blat i udawała obrażoną.
- Wręcz przeciwnie. Wyglądasz ślicznie. Zwłaszcza, gdy masz rozpuszczone włosy – jego głos przybrał poważny ton.
- Nie podlizuj się tylko marsz do salonu na kanapę, a ja ci jakieś śniadanie zrobię – powiedziała nieco zawstydzona dziewczyna próbując ukrócić rozmowę zmierzającą w zdecydowanie złym kierunku. Nie miała teraz najmniejszej ochoty paprać się w tych ruchomych piaskach, w których utknęła.
- Dzięki. Nie wiem jak ci się odwdzięczę – uśmiechnął się i pokuśtykał w stronę salonu.
Początkowo Joanna zamierzała zmyć się po obiedzie, ponieważ do Gregora miał wpaść jego brat. Jednak plany młodego Schlierenzauera nieco się zmieniły. W ostatniej chwili odwołał przyjazd. Dziewczynie szkoda było zostawiać chłopaka samego, bo wciąż miał problemy z poruszaniem się. Koło szesnastej odwiedził skoczka fizjoterapeuta by omówić plan rekonwalescencji, więc Joanna korzystając z wolnej chwili dokończyła zaległe projekty i odesłała je do Heinricha. Gdy zeszła na dół, gościa już nie było a Schlierenzauer stał w kuchni majstrując coś przy ekspresie do kawy.
- Można wiedzieć co ty robisz? – zapytała podchodząc do blatu i opierając się o niego. Nagle poczuła cudowny zapach kawy roznoszący się po całej kuchni. Gregor chyba nie spodziewał się Joanny tak szybko, bo lekko podskoczył na dźwięk jej głosu.
- Pomyślałem, że będziesz miała ochotę na kawę i coś słodkiego – odwrócił się do niej trzymając dwa kubki pełne ciemnego napoju ze spienionym mlekiem.
- I masz całkowitą rację, ale nie powinieneś się przemęczać. Mogłam się tym zająć – pokiwała głową z lekką dezaprobatą jednocześnie się uśmiechając co musiało wyglądać co najmniej dziwnie.
- Już nie rób ze mnie takiej kaleki. W końcu od jutra zaczynam fizjoterapię, a za tydzień może będę już skakał – uśmiechnął się stawiając kubki przed nosem Joanny.
- Michi miał rację – wybuchła nagle gromki śmiechem.
- Niby z czym? – na twarzy Gregora pojawiła się powaga na dźwięk imienia kolegi z drużyny. Joanna jednak nie zwróciła na to uwagi.
- Że będziesz zaraz po wypadku gadał o skakaniu, ale dawał ci tydzień – dziewczyna sięgnęła po swój kubek i upiła łyk kawy. – Pyszna.
- Wiem. Mój mały sekretny przepis – uśmiechnął się ponownie. – Na co słodkiego masz ochotę? – dodał otwierając długą wąską szafkę obok lodówki.
- Cokolwiek co nie ma w sobie marcepanu, bo nie wiem czy pamiętasz, że go nie lubię – spojrzała na niego porozumiewawczo. - A co to takiego? – dopiero teraz zauważyła nieco zniszczony przedmiot leżący za koszem z owocami.
- Pewnie, że pamiętam! Ja też za nim nie przepadam. A co jest tutaj to zaraz się dowiesz – powiedział i usiadł na krześle obok Joanny kładąc na stół wafelki Mannera.
- Moje ulubione. Nie jadłam ich już kilka lat – uśmiechnęła się szeroko sięgając po jednego. – Nie tak łatwo je dostać w Polsce.
- Właśnie dlatego je wybrałem. Kraft dostaje ich tyle, że chętnie się wymienia za red bulla – przyciągnął do siebie tajemniczy przedmiot przypominający klaser albo album.
- Skąd niby wiedziałeś, że moje ulubione? – spojrzała na niego zaskoczona.
- Przeglądałem sobie wczoraj twoje konto na Instagramie – powiedział, a na twarzy dziewczyna wręcz przeszyła go wzrokiem. – Nie patrz tak na mnie. Nudziło mi się w szpitalu – posłał jej szeroki uśmiech.
- A wiesz, że Stefan wczoraj przyjechał na kilka dni? – zapytała odgryzając spory kawałek wafelka.
- Coś słyszałem tydzień temu – upił spory łyk kawy i zlizał piankę, która została mu na hodowanych ostatnio wąsach. Ten kilkudniowy zarost miał swój urok. Zawsze uważała, że Schlierenzauer jest przystojny, ale trochę o zbyt dziecięcej urodzie. Teraz wyglądał już nieco dojrzalej.
- Cudownie, czyli tylko mnie nikt nie raczył poinformować wcześniej? – przewróciła oczami ciężko wzdychając. - Lepiej powiedz co to jest – wskazała na przedmiot w rękach Gregora.
- To jest album z naszymi zdjęciami z dzieciństwa – powiedział otwierając księgę i uśmiechając się od ucha do ucha. Gdy spojrzał na nią, jego oczy się aż zaświeciły.
- Żartujesz?! – dziewczyna omal nie udławiła się kawą, którą właśnie przełykała.
- Moja mama przywiozła mi jakiś czas temu. Usłyszała, że jesteś znów w Austrii i pomyślała, że będziesz chciała obejrzeć. Ma też nadzieję, że zabiorę cię wkrótce do nich na obiad – trudno było mu powstrzymać śmiech na widok jej miny. Oczy niemal jej nie wyszły z oczodołów.
- Że co proszę? – zapytała zdenerwowana piskliwym głosem przeszywając go wzrokiem niemal na wylot.
- Nie patrz tak na mnie. To jej pomysł – podniósł ręce w geście wycofania. – Daj spokój, nie będzie tak źle – dodał po chwili, gdy twarz Joanny przybrała łagodniejszy wyraz. Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko przeniosła wzrok na album. Gregor zrozumiał, że temat został zakończony, więc przewrócił stronę i obserwował jak twarz jego przyjaciółki rozjaśnia się na widok pierwszego zdjęcia. Była to ostatnia ich wspólna fotografia z dzieciństwa. Siedzieli na kocu pod ich ulubionym drzewem. Pięcioletni Gregor obejmował pięcioletnią dziewczynkę i oboje uśmiechali się szeroko do aparatu. Joanna była przeszczęśliwa mogąc wrócić do swojego dzieciństwa w Austrii. Zdziwiła ją ilość zdjęć jakie posiadał Schlierenzauer, bo ona nie miała ani jednego z tego okresu jej życia. Z uśmiechem na twarzy przypominali sobie sytuacje przedstawione na fotografiach, choć upływający czas sprawił, że wielu już nie pamiętali. Czas upływał im tak miło i przyjemnie na wspominaniu, że nie zauważyli, kiedy zrobiło się późno.
- Powinnam się już zbierać – powiedziała Joanna spoglądając na zegar wiszący nad wejściem do kuchni.
- Zostań jeszcze. Zamówimy coś do jedzenia, obejrzymy fajny film – uśmiechnął się mając nadzieję, że uda mu się przekonać przyjaciółkę.
- I jak ja niby wrócę? Ostatni autobus odjeżdża za 30 minut, a na taksówkę wydałabym majątek – podniosła się z krzesła.
- Nie musisz wracać. Zostań na noc – w jego spojrzeniu dostrzegła iskierkę nadziei.
- Nie powinnam – przygryzła lekko wargę a w jej głowie toczyła się zacięta walka między głosem, który mówił by została i drugim, który kazał jej wracać do domu.
- Dlaczego nie? Możesz spać w pokoju gościnnym. Z mojej strony obiecuję, że nie wylądujemy razem w łóżku. Znów. Z resztą nawet jestem tak poobijany, że nie byłbym w stanie – uśmiechnął się wskazując na siniaki, które wciąż były widoczne na jego ciele. Jeden z głosów w jej głowie właśnie zyskał znaczną przewagę. – I będę mógł cię jutro podwieźć jak będę jechał rano na fizjoterapię .
No i wygrał.
- W porządku, ale ja wybieram film – uśmiechnęła się i chwyciła kubki po kawie by włożyć je do zmywarki.- Ty możesz zamówić jedzenie.
- Super! To idę po laptopa na górę – powiedział i podniósł się z krzesła, ale chyba zrobił to zbyt entuzjastycznie bo zachwiał się i opadł z powrotem na siedzenie.
- Spokojnie. Ja pójdę po niego, powiedz tylko gdzie jest.
Gdy tylko Joanna dowiedziała się, gdzie szukać komputera, ruszyła w stronę pokoju Gregora. Na chwilę zatrzymała się przed drzwiami przypominając sobie co działo się, gdy ostatnim razem przez nie przeszła. Biorąc głęboki oddech nacisnęła klamkę i weszła do środka. Czuła się trochę nieswojo, więc od razu skierowała się do komody, na której leżał laptop, by jak najszybciej stąd wyjść. Chwyciła go i kiedy była już przy drzwiach jej uwagę przykuło znajome zdjęcie. Pamiętała, że już ostatnim razem je zauważyła, ale nie przyjrzała im się wtedy. Jedno z nich przedstawiało całą rodzinę Schlierenzauerów. Od razu poznała panią Angelikę, niewiele się zmieniła. Na innych był Gregor trzymający kryształową kulę albo medale. Na kolejnym był z całą drużyną, ale jej uwagę przykuło jedno konkretne zdjęcie, które już dzisiaj widziała. Siedzieli razem na kocyku pod drzewem szczerząc swoje mleczaki do aparatu. Na twarzy Joanny od razu pojawił się uśmiech, a jej ciało zalało dziwne ciepło. Poczuła dziwne uczucie w środku. Nie potrafiła go opisać ani stwierdzić co oznacza. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk wiadomości. Wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni jeansów i otworzyła smsa.

Od Michael do Joanna: Cześć. No gdzie ty się podziewasz? Wszystko ok?

Jakoś nie zdziwiło jej, że nadawcą jest Hayboeck.

Od Joanna do Michael: Hej. Wszystko ok. Jestem u Schlieriego. Coś się stało?

Na wiadomość odpisał błyskawicznie.

Od Michael do Joanna: Nie. Nic się nie stało. Po prostu martwiłem się, że jeszcze Ciebie nie ma. Przyjechać po Ciebie?

Dziewczyna przez dłuższą chwilę wpatrywała się w migającą kreseczkę zastanawiając się co ma odpisać. Nie chciała afiszować się z tym, że zostaje u Gregora na noc. Tym bardziej, że sytuacja między nią a Michaelem była dość napięta i nie jasna po wydarzeniu w szatni. A Hayboeck na pewno do zwykłego przyjacielskiego nocowania dodał by swój własny scenariusz.

Od Joanna do Michael: To miło, że się martwiłeś. Dziękuję za propozycję, ale nie skorzystam. Wpadnę jutro do Was na trening na chwilę. Do zobaczenia i kolorowych snów.

Splitt chwyciła pewniej laptopa i ruszyła w dół po schodach. Gdy była w ich połowie telefon zawibrował. Wyjęła go z kieszeni i odczytała zaskakująco krótką wiadomość: Dobranoc.Włożyła telefon z powrotem i ruszyła do salonu. Gregor siedział już na białej kanapie pod oknem i bawił się swoim telefonem.
- No jesteś wreszcie. Już miałem iść cię szukać – uśmiechnął się szeroko.
Joanna zajęła miejsce koło niego, położyła laptop na niskim stoliku. Zanim zdążyli wybrać repertuar, dostawca przywiózł pizzę zamówioną wcześniej przez chłopaka. Po długich i dość burzliwych negocjacjach padło na film Nietykalni.W połowie seansu Schlierenzauer położył się na kanapie opierając głowę na jej udach pod pretekstem drętwienia pleców. Joanna nie wiedziała ile w tym prawdy a ile gry, ale zgodziła się. I nawet nie wiedząc kiedy, zaczęła bawić się jego włosami.
- O jezu, przepraszam. To taki odruch – dziewczyna aż podskoczyła, gdy zdała sobie sprawę co robi.
- Nie masz za co. To całkiem przyjemne. Nie przestawaj – uśmiechnął się do niej i wrócił do oglądania filmu.
Co jakiś czas Joanna spoglądała na Gregora i zastanawiała się, czy myślał o niej przez te wszystkie lata, kiedy ona była w Polsce.
- Daj spokój dziewczyno, to głupota. Sądzisz, że Gregor Schlierenzauer nie miał co robić przez te dwadzieścia lat i myślał o jakiejś znajomej z dzieciństwa, którą ledwie pamiętał? – skarciła się w duchu. – Ale z drugiej strony powiesił sobie nasze wspólne zdjęcie w sypialni, wśród innych przedstawiających ważnych ludzi i wyjątkowe chwile w jego życiu – dodała przypominając sobie co widziała w pokoju chłopaka. Szybko jednak pozbyła się tych rozważań z głowy i wciąż czochrając włosy Gregora wróciła do oglądania.

*

Joanna otworzyła oczy i usiadła na łóżku. Z całą pewnością był już poranek bo słońce niemiłosiernie próbowało przebić się przez spuszczone rolety. Przeciągnęła się by nieco rozprostować kości i podeszła do okna, by wpuścić do pomieszczenia trochę świeżego powietrza. Wzięła kilka głębokich oddechów i podziwiała niesamowite górskie widoki. Choć była tu już ponad dwa tygodnie to wciąż robiły na niej wrażenie. Nagle jej myśli mimowolnie powróciły do poprzedniego wieczoru, gdy po skończonym seansie Gregor pożegnał się z nią grzecznie buziakiem na dobranoc i każde z nich udało się do innej sypialni. Co prawda, prawie grzecznie bo całus zamiast trafić w policzek trafił w usta, ale biorąc pod uwagę jak takie spotkania kończyły się wcześniej to i tak był to sukces. Dziewczyna ogarnęła wzrokiem pokój i zgarniając z krzesła swoje ubrania udała się do łazienki. Po szybkim i pobudzającym prysznicu zeszła na dół.
- Jak się spało? – wcale nie zdziwiło jej, że gdy weszła do kuchni to Gregor już tam był. Stał do niej przodem i mimo, że od pasa w dół zasłonięty był blatem to była pewna, że ma na sobie szare spodnie dresowe, w których chyba zawsze sypiał. Natomiast nagi tors był doskonale widoczny i aż słabo się zrobiło dziewczynie na widok tych siniaków i potłuczeń. Musiało to wciąż nieźle boleć.
- Całkiem dobrze, a tobie? – zapytała zaciągając się aromatem świeżo sparzonej kawy i starając się nie gapić na klatkę piersiową Schlierenzauera.
- Wyśmienicie. Dawno tak dobrze nie spałem – uśmiechnął się od ucha do ucha i podsunął Joannie pod nos cudownie wyglądającą owsiankę z borówkami i truskawkami. – Śniadanie już czeka.
- Dziękuję. Nie musiałeś – odwzajemniła uśmiech. - A co zrobić z tym? – podniosła dłoń z koszulką, którą pożyczył jej do spania ze swojej szafy. Musiała być mu o wiele za duża, bo jakimś cudem udało jej się wcisnąć w nią swoje gabaryty.
- Zostaw na krześle, później wrzucę ją do prania – wskazał głową na mebel obok dziewczyny. – A teraz smacznego – podał jej łyżkę i gestem zaprosił do zajęcia miejsca.
Po śniadaniu, któremu towarzyszyły rozmowy o planach treningowych na najbliższe dni, nadszedł czas by udać się na fizjoterapię. Początkowo Gregor miał najpierw odwieźć Joannę do domu, jednak wpadła na pomysł by popstrykać trochę zdjęć na zabiegach. Skoczek nie miał nic przeciwko. Ogarnęli więc wszystko co potrzebne i ruszyli w kierunku kompleksu sportowego. Gdy byli już na miejscu, Joanna pomogła Schlieremu wyciągnąć torbę treningową z bagażnika i ruszyli w stronę wejścia. Tuż przed drzwiami usłyszała za plecami znajomy głos.
- Są i nasze gołąbeczki – odwróciła się i ujrzała Michaela. W jego głosie bez problemu dało się wyczuć swego rodzaju złośliwość.
- Cześć Michi – posłała mu szeroki uśmiech puszczając mimo uszu ton jego wypowiedzi, choć wiedziała, że na niewiele się to zda.
- Mogę Cię prosić na słowo? – zwrócił się do Joanny zupełnie olewając Gregora.
- Jasne – odpowiedziała nieco zdziwiona i zeszła po kilku stopniach stając obok Hayboecka.
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi? – spojrzał na nią nie kryjąc zdenerwowania.
- Co masz na myśli? – zapytała, mimo że bez problemu domyśliła się o chodzi. Dokładnie tak jak myślała, skoczek dopisał sobie swój scenariusz do jej nocowania u Gregora.
- Najpierw się ze mną całujesz, a potem zabawiasz się ze Schlierenzauerem? W co ty grasz? – wyrzucił z siebie chyba o wiele głośniej niż wcześniej zamierzał bo spojrzał na Gregora, który ruszył za plecami dziewczyny w ich kierunku.
- Nie zabawiam się z nikim. Ja i Gregor się tylko przyjaźnimy – odpowiedziała zaskoczona. Joanna spodziewała się, że będzie zły, ale jego reakcja przebiła wszystko.
- Całowałaś się z nim? Kiedy? Przecież w windzie do niczego nie doszło – usłyszała wzburzony głos swojego przyjaciela za plecami.
- Schlierenzauer nie wtrącaj się. To prywatna rozmowa – wycedził przez zęby Hayboeck zanim do Joanny dotarło co się dzieje.
- Tak, całowałam. I nic tobie do tego – rzuciła ze złością odwracając się do Gregora. Na jego twarzy malowała się wściekłość. – Z resztą żadnemu z was nic do tego – dodała robiąc krok w tył i patrząc na nich obu.
- A może mi więcej do tego niż myślisz – powiedział wyzywająco Gregor ignorując słowa Michaela.
- Zaraz. A skąd ty właściwie wiesz o windzie? Bo nie sądzę by Hayboeck ci powiedział – zmrużyła nagle oczy i obserwowała jak twarz Schlierenzauera przybiera nieco wystraszony wyraz. Teraz do niej dotarło. – Zaraz, ty wszystko tam w szpitalu słyszałeś, kiedy byłeś nieprzytomny – dodała po chwili całkowicie zszokowana.
Gregor już wiedział, że zdradził za dużo. Nie wiedział co powiedzieć. Zostało mu tylko bezgłośnie przytaknąć i tak też zrobił.
- Co takiego słyszał? – wtrącił się nagle Michael, a dziewczyna przeszyła go wściekłym spojrzeniem.
- Do jasnej cholery! Czy wy jesteście poważni? Z tego co wiem to jestem wolną osobą i nikomu z niczego nie muszę się tłumaczyć! – wybuchła wyrzucając całe napięcie, które ostatnimi czasy się w niej zbierało. – To zdecydowanie nie na moje nerwy.Jak tak to ma wszystko wyglądać, to od teraz łączy nas tylko praca – dodała odwracając się na pięcie i odeszła.
- Joanna, nie wygłupiaj się. Gdzie idziesz? – podbiegł do niej Michael. Dziewczyna odwróciła się przez ramię by zobaczyć co robi Schlieri, ale ten tylko stał i patrzył jak ona odchodzi. Coś zakuło ją w sercu.
- To już nie twoja sprawa – wycedziła przez zęby do Michaela i przyspieszyła kroku zostawiając ich obu w tyle.

***
Dziękuję, że jesteście ze mną i za wszystkie komentarze pod poprzednim postem! 
 Jak widzicie mam dla Was mały prezent w postaci dłuższej notki :) 

Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet :*

  

Mam też dla Was nowe opowiadanie! Link ukaże się pod rozdziałem nr 16 :) 
Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę się już doczekać Raw Air :)   

9 komentarzy:

  1. Powtórzę: pisz, dziewczyno, pisz! :) Raw to będzie gruuuba impreza! I mam nadzieję, że tam będzie co oglądać, a u Ciebie będzie co czytać! :) Rozdział kapitalny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem team Gregor i też mnie trochę zasmuciło jego zachowanie :( Ale cóż mogę powiedzieć, rozdział baaardzo ciekawy i styl... chciałabym tak dobrze pisać jak Ty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uważam, że ty świetnie piszesz :) Właśnie nadrabiam u Ciebie zaległe rozdziały przy urodzinowej kawce ^^

      Usuń
  3. Naprawdę świetny blog! :) Czekam na kolejny rozdział a w przerwie zapraszam do mnie:
    http://wiatrpodnarty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się!
    Bardzo podoba mi się rozdział, naprawdę ^^
    Chociaż powiem szczerze... sama do końca nie wiem, co mam myśleć o zachowaniu Gregora. Z jednej strony ciągle jestem po jego stronie, ale z drugiej nieco mnie to zasmuciło. Cóż, pożyjemy, zobaczymy, co los (a właściwie ty xD) przyniesie im dalej :D
    Kenneth wraca, to fakt, i strasznie się z tego faktu cieszę, bo się za nim stęskniłam. Ale dziękuję za przypomnienie :D
    Weny, buziaki :**
    PS. I zapraszam do siebie na ósemkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkiego najlepszego! A która to będzie wiosna jeśli mogę spytać? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem rówieśniczką Gregora ;)

      Usuń
    2. To wszystko jasne ;) Pewnie pamiętasz pierwsze występny Gregora w PŚ. Ja może pierwszych nie pamiętam, ale oglądając z dziadkami lub rodzicami skoki, oprócz nazwiska Małysz, słyszałam też nazwiska Amman, Morgernstern i Schlierenzauer. To chyba byli ulubieńcy komentatora :D

      Usuń
  6. Ach faceci jak dzieci :D ale powiem Ci, że chętnie bym sobie obejrzała taki film z Gregorem :D tylko jednak to on by musiał bawić się moimi włosami bo mam na tym punkcie fioła! a te wafelki mannera.. chętnie została bym przyjaciółką Kraftiego aby móc je jeść do woli *.* rozdział rewelacyjny i czekam na kolejny! uściski <3

    OdpowiedzUsuń

© Agata dla WioskaSzablonów | Technologia blogger. | Freepik FlatIcon