Opowiadanie o miłości, przyjaźni i życiu. Fanfiction, gdzie jedna z głównych postaci to Gregor Schlierenzauer. Pojawiają się też inni członkowie Skijumping Austria Team:)

12. Nie mam na ciebie siły



- Kim jesteś? – powtórzył pytanie patrząc na brunetkę siedzącą przy jego łóżku i ściskającą jego dłoń.
- Nie poznajesz mnie? – z jej twarzy zniknął uśmiech. Tego się właśnie obawiała. Niby lekarz uprzedził, że krótkotrwały zanik pamięci może się zdarzyć, jednak zdziwiła ją sytuacja. Chłopak przygryzając wargę pokiwał przecząco głową.
- Lekarz mówił, że możesz mieć zaniki pamięci. Jestem Joanna – uśmiechnęła się do niego niepewnie wciąż trzymając jego dłoń.
- Jesteś moją dziewczyną?- na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Nie. Przyjaciółką z dzieciństwa. Od niedawna też pracujemy razem – powiedziała spokojnym tonem, jakby tłumaczyła coś małemu dziecku.

11. Nie bój się mała.



- Gregor! – krzyknęła gdy znalazła się już na dole. Jej usta drżały próbując wydać z siebie jeszcze jakieś słowa, ale wydostały się z nich tylko jakieś nieme jęki. Chciała pobiec do niego. Obudzić go, przytulić. Sprawdzić czy wszystko w porządku, ale ktoś złapał ją za rękę.
- Daj im działać – usłyszała za sobą głos Michaela, który zdawał się być wystraszony całą tą sytuacją, jednak starał się tego nie okazywać.
- On się nie rusza! – odwróciła się do niego cała zapłakana. – On praktycznie stamtąd spadł – wskazała trzęsącą się ręką na rozbieg. – Turlał się jak marionetka, której ktoś odciął sznurki.
- Wszystko będzie dobrze – próbował ją pocieszyć. – To pewnie nic poważnego.
- A jeśli coś mu się stało. A jeśli on… ? – nie chciało jej to przejść przez gardło.

10. Jej serce stanęło.



Joanna spojrzała w lusterko, gdy tylko zaparkowała swój samochód pod ośrodkiem sportu i rekreacji, tuż obok audi Gregora. Łzy szczęścia, które spływały jej po twarzy niemal przez całą drogę na miejsce utworzyły piękne esy floresy na jej policzkach. Choć wyglądały całkiem uroczo, zupełnie jak prace trzylatka, wyjęła z torebki chusteczki do demakijażu i starła te małe wątpliwe dzieła sztuki. Teraz jej twarz zdobił uśmiech niemal od ucha do ucha. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co stało się zaledwie kilkadziesiąt minut wcześniej. Wyglądało na to, że w końcu jej życie zaczyna się układać tak jak sobie kiedyś to wymarzyła. Pozostało tylko podpisać umowę, znaleźć jakieś lokum i mogła oblewać swój nowy start. Oczywiście doskonale pamiętała komu to wszystko zawdzięcza i starała się wymyślić jak odwdzięczyć się całej trójce za pomoc. Gdy weszła do budynku nie bardzo wiedziała gdzie w zasadzie ma się udać. Rozejrzała się w poszukiwaniu jakiejś wskazówki.
- W czym można pani pomóc? – podszedł do niej ochroniarz z groźną miną. – Obiekt jest w tym momencie nieczynny.
Mężczyzna przyglądał się dziewczynie dłuższą chwilę. Zastanawiała się czy zaraz jej stamtąd nie wyrzuci. Pewnie normalnie wziąłby ją za jakąś szaloną fankę, ale jej oficjalny strój mógł go nieco zbić z tropu. Postanowiła więc przybrać poważną minę i udawać jakąś ważną osobę, która ma tu coś do załatwienia.
- Dzień dobry. Nazywam się Joanna Splitt, miałam się tu spotkać z panem Schlierenzauerem – powiedziała udając nieco znudzoną.
- Dzień dobry. Tak, tak. Coś wspomniał – na jego twarzy malowała się mina jak u kogoś, kto wiedział, że zaraz będzie miał jakieś kłopoty. – Przepraszam panią najmocniej. Pan Schlierenzauer jest teraz na basenie. Czeka na panią – dodał wskazując na niewielkie szklane drzwi.

9. Joanna, ty cholerna szczęściaro.



- Znalazłem ci pracę… Znaczy załatwiłem rozmowę, ale i tak ją masz w kieszeni. Góra była zachwycona twoimi zdjęciami. Znaleźli też twoje kampanie na facebooku i uznali, że będziesz się świetnie nadawała.
- Dżizas, Schlierenzauer zwolnij. Co to za praca?
- Będziesz zajmowała się kampaniami dla naszych sponsorów. Spodoba ci się. Wpadnę wieczorem to wszystko ci opowiem. Teraz muszę wracać na trening.
Rozłączył się. Joanna cieszyła się, że Gregor nie wracał więcej do pamiętnej nocy i że ich relacja wróciła na dobry tor. Całe napięcie, które towarzyszyło im po niej gdzieś zniknęło i znów mogli normalnie ze sobą rozmawiać. Jednak z każdym dniem narastał w niej smutek i żal, że nie udało jej się spełnić marzenia o przeprowadzce do Innsbrucka. W gruncie rzeczy już się poddała, choć wciąż zostały jej trzy dni.Nie wiedziała kiedy wróci. Nie wiedziała nawet czy w ogóle wróci. Telefon Gregora rozbudził w niej nowe nadzieje. Jeśli rzeczywiście dostałaby tą pracę i znalazła by też jakieś niedrogie lokum do wynajęcia, to mogłaby zostać. Podeszła jednak dość chłodno do wiadomości od Schlierenzauera i z niecierpliwością czekała do wieczora.

8. Przyjaciele.




- Teraz? – nie musiał nawet pytać o czym chce porozmawiać jakoś od razu wiedział, że temat zejdzie na to co stało się wczoraj wieczorem.
- Tak, teraz – zagryzała wargę ze zdenerwowania.
- Dobrze. Chodźmy tam – wskazał na ławkę na drugim końcu placyku. Dziewczyna miała wrażenie, że szli w ciszy całą wieczność. Postawiła torbę z aparatem obok ławki i przyglądała się przez chwilę jak reszta drużyny wychodzi z szatni i posyłając im wymowne uśmiechy skierowali się do wyjścia z obiektu.
- Gregor… - zaczęła nie wiedząc co ma dalej powiedzieć, wzięła więc głęboki oddech by przypomnieć sobie całą przemowę, którą tak dokładnie sobie ułożyła kręcąc się po placyku.
- Wiem, co chcesz powiedzieć – wtrącił nagle nawet na nią nie patrząc.
- Co takiego niby? – zapytała wyzywająco. Może nieco za bardzo.
- Że żałujesz tego co między nami zaszło – wydusił z siebie bawiąc się paskiem swojej torby treningowej, która niedbale leżała pod jego nogami.
- Nie. Nie żałuję tego – spojrzała na chłopaka próbując odczytać jakiekolwiek emocje. Gdy tylko dotarły do niego jej słowa, podniósł głowę.

7. W coś ty się dziewczyno wpakowała.



Joanna przeciągnęła się leniwie. Podniosła się na łokciach i usiadła. Kołdrę podciągnęła pod samą brodę.
- Ale tu zimno – powiedziała do siebie otwierając powoli oczy. Jednak nie ujrzała szafy, która stała w jej pokoju naprzeciwko łóżka. – Co jest?
Dziewczyna patrzyła na zieloną ścianę, na której wisiały jakieś zdjęcia. Trudno było dostrzec twarze z tej odległości, ale z całą pewnością przedstawiały skoczka narciarskiego. Powoli rozejrzała się po pomieszczeniu. To zdecydowanie nie był jej pokój. Po jej prawej stronie stała wielka biała szafa z lustrem, w którym odbijały się drzwi do łazienki. Była sama. Wyskoczyła nago z łóżka wcześniej namierzając swoje ubrania rozrzucone po całej podłodze i szybkim krokiem udała się pod prysznic. Odkręciła wodę i zamknęła oczy. W jej głowie zaczęły pojawiać się urywki wspomnień z minionej nocy.
- W coś ty się dziewczyno wpakowała – skarciła się w duchu. – Drugi raz znajdujecie się w pobliżu łóżka i drugi raz w nim lądujecie. Czy ty nie potrafisz nie iść do łóżka z facetem, który ci się podoba? Potem się jeszcze zakochasz i złamane serce gotowe.

6. All in.



Gregor stał przed lustrem przyglądając się swojemu odbiciu. Już od pół godziny przymierzał zawartość szafy i na nic nie mógł się zdecydować.
- Co ty odwalasz Schlierenzauer? Nie baw się w modelkę, bo cię chłopaki wyśmieją jak się wystroisz – powiedział do siebie w myślach. W końcu wybrał czarny t-shirt i jasne dżinsy.
Zostało mu kilka minut zanim zejdzie po swoją sąsiadkę. Bardzo cieszył się na tego pokera, tym bardziej, że zabierał ze sobą Joannę. Od pamiętnej nocy, kiedy to wylądowali razem u niej w łóżku, starała się go unikać. Przez całą środę nie wyszła z domu, a on nie chciał się jej narzucać. Na szczęście już następnego poranka, gdy wybrał się na trening, spotkał ją w parku nad rzeką. Od tego czasu ich poranny wspólny bieg stał się codziennością. Jednak wciąż nie dawała się wyciągnąć do miasta czy choćby na posiadówkę do ogrodu. Dziś nie miała wyjścia, musiała się z nim spotkać. Gregor zarzucił kurtkę, zszedł na dół i ostatni raz przed lustrem upewnił się, że włosy są w odpowiednim ładzie.
Joanna nie mogła się już doczekać, kiedy pozna członków austriackiego teamu. Nie bardzo wiedziała jak ma się ubrać, bo gdy zapytała swojego sąsiada jaki strój obowiązuje, odpowiedział, że „normalny”. Zdecydowała się więc na ciemno-niebieskie obcisłe dżinsy, czarne botki do kostki na niewielkim obcasie i ciemnożółtą koronkową bluzkę. Usłyszała dzwonek do drzwi, więc szybko chwyciła chabrowy sweterek, torebkę i zeszła na dół.

5. Wczoraj mówiłaś co innego.



Joanna była pewna, że hałas obudzi Gregora, ale ten spał jak zabity.
- Nie, nie, nie, nie. Nie zrobiłaś tego. Nie zrobiliście tego – dziewczyna wstała i zaczęła nerwowo krążyć po pokoju powtarzając pod nosem i próbując przypomnieć sobie co stało się poprzedniego wieczoru.
Po przejściu kilku kółek wciąż ostatnim wspomnieniem był toast za bycie singlem. Zdenerwowana zeszła na dół, zrobiła kawę. Na tacy oprócz dwóch kubków z czarnym napojem położyła mleko, cukier i aspirynę. Starając się nie wywrócić na schodach, a tym bardziej nie obudzić babci, wróciła na górę. Postawiła wszystko na toaletce i usiadła na krześle nalewając sobie do kawy mleka, uprzednio połykając aspirynę.
- Powinnam go obudzić? Boże, mam prawie obcego faceta w moim łóżku. Co ja powinnam teraz zrobić? Położyć się obok i udawać, że śpię? – pytała siebie w myślach. – Aśka, uspokój się. Jesteście dorośli, macie dwadzieścia sześć lat. Nie przeżywaj jak dziewica ciążę. Ciąża, właśnie. A czy my w ogóle się zabezpieczyliśmy? – obeszła łóżko w poszukiwaniu zużytej prezerwatywy, ale nic nie znalazła i wróciła na krzesło. – Kurczaczki! Przespałam się ze Schlierenzauerem i nic nie pamiętam.
- Mmmm, eeoeee – usłyszała pomruki dochodzące z łóżka. – Chyba czuję kawę.
Chłopak przeciągnął się i usiadł. Joanna nic nie powiedziała.

4. Ja nie gryzę.



Słońce powoli zachodziło, a Joanna siedziała w ogrodzie. Otulona kocem ze słuchawkami na uszach rozkoszowała się widokiem, który się przed nią roztaczał. Oświetlone wątłym słońcem góry prezentowały się pięknie na tle fioletowego nieba. Przyniosła sobie wino i przekąskę w postaci małych kopert z ciasta francuskiego nadzianych mozzarellą, kurczakiem i papryką. Nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Wyjęła z uszu słuchawki i rozejrzała się zaskoczona w poszukiwaniu jej właściciela.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? – zobaczyła Gregora, który usiadł obok niej.
- Oczywiście, że nie – uśmiechnęła się robiąc mu trochę miejsca.
- Nie musisz się aż tak odsuwać ode mnie. Tak gruby nie jestem – skwitował widząc co robi dziewczyna.
- Prędzej bałabym, że cię uszkodzę jeśli będziesz za blisko – siliła się na powagę.
- A to ciekawe, bo to ty zawsze obrywasz, kiedy na mnie wpadasz – zaśmiał się.

3. Zluzuj majty.



Gdy Joanna otworzyła oczy było już jasno na zewnątrz. W końcu przespała całą noc. Przeciągnęła się, odkryła kołdrę i usiadła na skraju łóżka kładąc stopy na chłodny włochaty zielony dywan. Przez uchylone okno słychać było świergot ptaków, a wdzierający się do pokoju wiatr niósł prawdziwy zapach wiosny. Podeszła do okna rozkoszując się pierwszymi promieniami słońca, które padały na jej twarz. Otworzyła je szerzej, oparła się o parapet i wzięła głęboki wdech uśmiechając się do siebie. Na chodniku przed domem obok ujrzała młodego mężczyznę, który najprawdopodobniej rozpoczął rozgrzewkę przed bieganiem. Przez chwilę przyglądała mu się uważnie. Gdy odwrócił się w stronę domu pani Mayer od razu zauważył dziewczynę. Stała w oknie z uśmiechem na twarzy i czarnymi błyszczącymi włosami opadającymi na ramiona i piersi. Miała na sobie fioletową koszulkę, która podkreślała jej figurę, tak szczelnie ukrytą pod bluzą podczas ich ostatniej rozmowy w ogrodzie. Od tego spotkania minęły już 2 dni. Gregor starał się znów jakoś spotkać Joannę niby przypadkiem, ale nie udało się, aż do dziś.
- Dzień dobry sąsiadko – przywitał się wysyłając jej promienny uśmiech.
- Cześć. Widzę, że wybierasz się na poranne bieganko – odpowiedziała również się uśmiechając.
- Dokładnie, ale czekam z niecierpliwością aż do mnie dołączysz. Jak twoja noga?
Dopiero teraz dziewczyna przypomniała sobie o urazie kostki. Spojrzała w dół. Stała na dwóch nogach, bez kul, bez bólu, bez opuchlizny.
- Chyba już wszystko w porządku. Nawet nie zwróciłam na to uwagi – zauważyła i zaśmiała się do siebie w duchu.
- No to liczę na to, że będę miał wkrótce okazję cię gdzieś zabrać i odświeżyć starą znajomość. Co ty na to? – zapytał z nieukrywaną nadzieją na twierdzącą odpowiedź.
- Kto wie, kto wie. Miłego treningu. Ja schodzę na śniadanie – powiedziała i zamknęła okno.

2. Cudowne Dziecko Skoków Narciarskich



Ból kostki okazał się poważniejszy niż Joanna myślała. Gdy dokuśtykała do domu opuchlizna nie pozwoliła jej zdjąć skarpetki. Jasnym stało się, że musi odwiedzić najbliższy szpital.
- No to teraz mam za to swoje bieganie – pomyślała wybierając numer firmy taksówkarskiej.
Kilkadziesiąt minut później weszła do domu o kulach.
- I co z tą nogą? – dopytywała starsza pani zamykając drzwi za wnuczką.
- Na szczęście nic poważnego, babciu. Bandaż, maść i nie forsować przez kilka dni. Mam też jak najczęściej trzymać nogę w górze, żeby opuchlizna zeszła – odpowiedziała siadając na fotelu. – Ależ jestem głodna.
- Zaraz przygotuję śniadanie. Co Ty na to by zjeść je w ogrodzie? Taka ładna pogoda – zaoferowała pani Mayer.
- Babciu, nie chcę Ci robić kłopotu. Zaraz sama sobie coś przygotuję – powiedziała wstając z trudem z fotela.
- Ledwo dajesz radę stać. Idź spokojnie, a ja wszystko przyniosę – uśmiechnęła się staruszka.
- Dziękuję babciu – Joanna pochyliła się i pocałowała kobietę w czoło zanim ta zniknęła za drzwiami prowadzącymi do kuchni.
Ogród był dokładnie taki jakim go zapamiętała. Niezbyt duży, ale spokojnie mieścił się tam kamienny grill, meble ogrodowe i wciąż pozostawał całkiem spory placyk, gdzie jako dziecko bawiła się w berka z dziećmi z sąsiedztwa. Było też stare duże drzewo pod którym siadała by uciec w cień od palących promieni letniego słońca.
Dziewczyna pokuśtykała ścieżką między rabatkami na ławeczkę pod parasolem. O tej porze był tu jeszcze cień. Usadowiła się wygodnie opierając kule o oparcie, a nogę z opuchniętą kostką położyła na pobliskim krześle i z uśmiechem na twarzy przyglądała się jasnemu labradorowi, który biegał z kijem w pysku po ogrodzie sąsiadów. Wyglądało na to, że na kogoś czeka. Gdy pies odbiegł w krzaczki, najprawdopodobniej załatwić swoją potrzebę,drzwi na które wcześniej spoglądał, otworzyły się.
- Tyson! Nie podlewaj babci kwiatów! – rozległ się krzyk.
Z domu wyszedł młody jasnowłosy chłopak. Dość wysoki i przystojny o chuderlawej budowie ciała. Był bardzo podobny do nieznajomego z parku.

© Agata dla WioskaSzablonów | Technologia blogger. | Freepik FlatIcon