Gregor dość długo opierał się, żeby pojechać na imprezę.
Szukał przeróżnych wymówek, byle by tylko się z tego wykręcić. Natomiast Lukas
w kilkanaście minut był już gotowy i z niecierpliwością czekał na swojego
starszego brata. Gdy Joannie udało się w końcu przekonać przyjaciela, pojawił
się drugi problem. Skoczek usiadł przed szafą i wpatrując się namiętnie w swoje
ubrania, nie mógł zdecydować co założyć. Dziewczyna wzięła więc sprawy w swoje
ręce i w mgnieniu oka wybrała jasne dżinsy i białą koszulkę z nadrukiem. Gregor
początkowo był niezadowolony z tego zestawu, ale gdy nałożył go na siebie i
dodał swoje ulubione białe okulary przeciwsłoneczne, zmienił zdanie. Musiał też
oczywiście nienagannie ułożyć swoje włosy.W tym czasie Joanna dostała smsa z
długą listą zakupów od Manuela. Postanowili zatem wziąć samochód starszego
Schlierenzauera bo miał największy bagażnik.
- A gdzie ty idziesz dzieciaku? – Gregor spojrzał na swojego
młodszego brata, który szedł w stronę przednich drzwi pasażera.
- Jak to gdzie? – odwrócił się zaskoczony. Joanna dopiero
teraz zauważyła, że może na pierwszy rzut oka bracia bardzo różnią się od
siebie, to gdy się bliżej przyjrzeć, widać podobieństwa.
- Jedziesz z tyłu smarku – Schlieri zaśmiał się a Lukas
nieco obrażony poszedł na tylne siedzenie przewracając oczami.
- Proszę – skoczek otworzył drzwi od strony pasażera i
gestem zaprosił swoją przyjaciółkę do środka.
Droga była prawie pusta, a pogoda wpisywała się w typowy
majowy słoneczny dzień, więc znaleźli się w Innsbrucku w ciągu kilkunastu
minut. Oczywiście trzeba dodać, że Gregor za nic sobie miał ograniczenia
prędkości obowiązujące na trasie.W sklepie zeszło im nieco ponad pół godziny
zanim zdołali zebrać wszystkie produkty z listy do koszyka, a Joanna nie mogąc
się oprzeć pokusie, dorzuciła jeszcze lody. Koniec końców wylądowali na
imprezie nieco ponad godzinę po telefonie Fettnera, co stanowiło naprawdę dobry
wynik. Joanna nie miała wątpliwości, pod który dom się udają bo całe to
towarzystwo było słychać z końca ulicy. Kofi i Manuel natychmiast wyszli przed
budynek i pomogli im przenieść zakupy do środka. Gdy ostatnia siatka z zakupami
wylądowała na blacie, dziewczyna przez okno w kuchni zobaczyła, że w ogrodzie
było jeszcze około 10 osób. Bez problemu rozpoznała Michaela i Stefana, którzy
rozmawiali z Poppim i Sophie oraz jakąś nieznaną jej blondynką. Bez dwóch zdań
obaj panowie się do niej wdzięczyli. Joanna musiała przyznać, że wyglądało to
dość zabawnie. Przy stole siedział Thomas Diethart, który żywo gestykulując opowiadał
coś chłopakowi na wózku i ładnej szatynce, a także Morgiemu. Na widok tego
ostatniego mocniej zabiło jej serce. Była bardzo zaskoczona obecnością samego
Thomasa Morgensterna. Szczerze mówiąc, był ostatnią osobą jakiej spodziewała
się na domówce u Manuela.Pierwszym skoczkiem, którego Joanna bardzo ceniła był
Sven Hannawald, największy rywal Adama Małysza, któremu z resztą też
kibicowała. Gdy Niemiec zakończył karierę, dla niej w świecie skoków zapanowała
pustka. I właśnie wtedy pojawił się młody Thomas Morgenstern ze swoim uśmiechem
od ucha do ucha sprawiając, że oglądanie tego sportu znów sprawiało jej radość.
A emocje szalały, gdy Austriak walczył o kolejne zwycięstwa.
- Szybko się uwinęliście – zagadnął Manuel wyrywając
dziewczynę z zamyślenia. Joanna bała się, że na jej twarzy malował się
głupkowaty maślany grymas, a z kącika jej ust ciekła ślina. Na szczęście to
chyba była tylko jej wyobraźnia, bo gdy się odwróciła nie usłyszała wybuchu
śmiechu, który z całą pewnością towarzyszyłby tej całej sytuacji.
- Dziękuj Joannie. Gdyby nie ona to mój brat dalej
siedziałby załamany przed szafą płacząc, że nie ma się w co ubrać –
odpowiedział Lukas z lekkim przekąsem wyciągając piwa z torby, a wszyscy w
kuchni oprócz Gregora wybuchli śmiechem.
- Bardzo śmieszne smarku – przewrócił oczami skoczek i
ciężko westchnął opierając się o ścianę.
- Już nie bądź taki poważny – zaśmiał się Andreas. –
Chodźcie – kiwnął głową w kierunku drzwi biorąc zimne piwa z lodówki.
Gdy Joanna wyszła na zewnątrz dotarł do niej cudowny zapach
grillowanego mięsa. Dopiero teraz poczuła jak bardzo była głodna. Jednak
najpierw wypadało się ze wszystkimi przywitać. Nie czuła się zbyt komfortowo w
nowym towarzystwie, a Gregor widząc jej zakłopotanie postanowił przedstawić ją
nowym osobom. Po uściśnięciu kilku rąk i wymienieniu kilku zdań z gośćmi oparła
się o ławkę wystawiając twarz do słońca. Uwielbiała taką pogodę, kiedy wiał
lekki chłodny wiaterek, a promienie grzały policzki. Pociągnęła łyk piwa z
butelki, którą trzymała i zamykając oczy delektowała się chwilą.
- Hamburgera? – usłyszała głos i poczuła cudowny zapach
grillowanej wołowiny.
- Czytasz mi w myślach – Joanna otworzyła oczy i zobaczyła
Michaela podsuwającego jej pod nos talerz z jedzeniem.
- Wiedziałem, że musisz być strasznie głodna. Masz tendencję
do zapominania o jedzeniu – wyszczerzył zęby w uśmiechu, gdy dziewczyna wzięła
od niego talerz i odstawiła piwo na stół.
- Słyszałam, że przed chwilą rozmawiałeś z Gregorem… -
zaczęła niepewnie biorąc pierwszego gryza i zamykając oczy z rozkoszy. Danie
było obłędne.
- Tak. Pogadaliśmy szczerze i wszystko jest między nami w
porządku – spojrzał na Schlierenzauera, który stał przy grillu i szykował
kolejne hamburgery. Zdecydowanie był w swoim żywiole. Pomachał im obojgu
uśmiechając się od ucha do ucha. – Między wami widzę też – dodał odwracając się
do towarzyszki.
- Tak. Myślę, że wszystko już gra – wybełkotała z pełnymi
ustami.
- Spokojnie bo się udławisz. Masz – zaśmiał się widząc, jak
sos spływa jej po brodzie i podał serwetkę.
- Dzięki. Te hamburgery są pyszne – powiedziała ścierając
sos i rozglądając się czy nikt nie widział jak się upaćkała.
- Co roku robią furorę. Szczególnie sos Gregora – oparł się
o ławkę tuż obok niej.
- Tak, chłopak ma talent do gotowania – uśmiechnęła się
odstawiając pusty talerz na stół obok i biorąc znów piwo. Była pewna, że pobiła
rekord w szybkości jedzenia.
Godzinę później większość towarzystwa była już w stanie
wskazującym. Tylko ci co byli kierowcami ogarniali sytuację. W międzyczasie
udało się Joannie zamienić kilka słów z Morgensternem, a także z chłopakiem na
wózku, który okazał się być Lukasem Muellerem. Dowiedziała się, że Lukas był
wschodzącą gwiazdą kadry austriackiej i wróżono mu ogromny sukces. Niestety
upadek podczas testów skoczni w Kulm zakończył się dla niego tragicznie. Doznał
rozległego paraliżu, ale powoli zaczyna wracać do zdrowia dzięki intensywnej
rehabilitacji i wsparciu dziewczyny, która nie opuściła go po tym strasznym
wypadku. Mimo tak okropnych wydarzeń w swoim życiu, Lukas tryskał energią i
zarażał wszystkich swoim śmiechem. Również jego dziewczyna Christina była
ciepłą i sympatyczną osobą.
Gdy Joanna i Schlierenzauerowie mieli już się zbierać do
domu, na imprezie pojawiły się jakieś młode dziewczyny. Splitt bardzo szybko
rozpoznała, że były to członkinie fanklubu Gregora, które widywała wcześniej na
skoczni. Jedna wyjątkowo przykleiła się do swojego idola. Bezczelnie z nim
flirtowała bawiąc się ramiączkiem od fioletowego błyszczącego się stanika. A
najlepsze było to, że mimo iż wyglądała dość tandetnie, na jej przyjaciela
podziałało i praktycznie się ślinił próbując nie gapić się na jej ogromny
biust. Joanna nie chcąc wyjść na jakąś zazdrośnicę zajęła się rozmową z Manu i
Morgim, którzy chyba jako jedyni byli trzeźwi. Starała się nie zerkać w stronę
cycatej blondynki i Gregora, ale była ciekawa jak rozwinie się cała sytuacja.
Na szczęście po kilku minutach starszy Schlierenzauer złapał ją za rękę,
pożegnał się ze wszystkimi i szybko upuścili razem dom Fettnera.
- Lukas nie wraca z nami? – zapytała zaskoczona, gdy Gregor
wsiadł do samochodu i włożył kluczyk do stacyjki.
- Nie. Chciał zostać. Manuel go jutro podrzuci – uśmiechnął
się.
- A czemu w ogóle tak nagle się stamtąd ewakuowaliśmy? –
zmieniła nagle temat Joanna.
- Bo tamta laska była totalnie nienormalna. Może i ładna,
ale strasznie głupia. Cały czas proponowała mi seks i robiła dość niesmaczne
aluzje. Musiałem wiać – Schlierenzauer przyjął bardzo poważną minę, co
wyglądało dość komicznie bo na końcu aż się wzdrygnął na samo wspomnienie
rozmowy z blondynką.
Dość szybko znaleźli się w Fulpmes. Całą drogę jechali w
ciszy, bo oboje byli zmęczeni. Gregor próbował przekonać przyjaciółkę by
została u niego na noc, ale Joanna przytuliła się z nim na pożegnanie i wsiadła
do swojego auta. Spojrzała na niego jeszcze raz bijąc się ze swoimi myślami,
które krzyczały by jednak została. Ścisnęła mocniej kierownicę, przekręciła
kluczyk i ruszyła w stronę Innsbrucka.
*
Maj mijał bardzo szybko. Chłopacy przygotowywali się powoli
do letniego Grand Prix, a także przyszłego sezonu. Kuttin zarządził małe
zgrupowanie w Bischofshofen. Każdy miał dotrzeć we własnym zakresie. Jako, że
sprzęt trochę miejsca zajmował to nie było szans by w jednym aucie zmieściły
się więcej niż dwie osoby. Tak więc Hayboeck zabrał się z Kraftem, Fettner z
Koflerem, a że Schlierenzauer jechał sam, więc Joanna wskoczyła na dokładkę.
Cieszyła się, że się udało bo to oznaczało, że będzie miała fajne zdjęcia. Mimo,
że dziewczyna była z natury rannym ptaszkiem, pobudka o piątej to dla niej nic
przyjemnego. Ale co zrobić, gdy trening i poranna toaleta swoje zajmują?
Chciała też przygotować kawę i jakieś kanapki na drogę bo niestety w
przydrożnych barach królowały fast foody i okropna lura. Gregor pojawił się
punktualnie o siódmej. Joanna zapakowała swój sprzęt do bagażnika, a koszyk z
jedzeniem wzięła ze sobą i położyła na tylnym siedzeniu. Słońce było już
wysoko, więc i na dworze było ciepło. Całe szczęście, że nie padało bo nie
wyobrażała sobie pracy w takich warunkach. A tym bardziej, że chłopaki mieliby
skakać podczas deszczu. Ale przecież skocznia była już przygotowana na ich
przyjazd, więc nawet gdyby lało to pewnie by skakali. Nie w takich warunkach
były już rozgrywane konkursy, więc trzeba trenować zawsze i wszędzie.
- Co tak ładnie pachnie? – zapytał Schlierenzauer, gdy
dziewczyna otworzyła koszyk po godzinie jazdy.
- Kanapki nam zrobiłam – uśmiechnęła się wyciągając dwa
pakunki. Odwinęła delikatnie jeden z nich i podała przyjacielowi. Ten
podziękował, uśmiechnął się i odgryzł porządnego kęsa.
- Pyszne. Przydałaby się jeszcze jakaś kawa – powiedział
odkładając kanapkę na półeczkę przy skrzyni biegów.
- Mówisz i masz – zaśmiała się Joanna i nalała mu kawy do
papierowego kubka.
- Jesteś niesamowita. Dzięki, że nie musimy pić tej lury z
barów – posłał jej szeroki uśmiech.
- Tak, jest straszna i lepiej patrz na drogę – powiedziała
wskazując na ostre zakręty przed nimi.
- Spokojnie. Znam tę drogę jak własną kieszeń – pociągnął
spory łyk kawy. – Wyśmienita.
Przez całą dalszą drogę słuchali muzyki i rozmawiali o
planach na wakacje. Dziewczyna wpadła na pomysł by wyjechać gdzieś na tydzień
większą grupą. Gregor zaproponował Norwegię, gdyż chciał tam odwiedzić swojego
przyjaciela, natomiast Joanna wolała rejony Morza Śródziemnego. Każde próbowało
postawić na swoim aż do samego Bischofshofen, dlatego ostateczna decyzja nie
zapadła. Byli trochę przed czasem, więc Schlierenzauer postanowił pokazać
przyjaciółce okolicę. Zachwycona dziewczyna robiła mnóstwo zdjęć, nie
zauważając nawet kiedy Gregor wyciągnął swój aparat. Gdy zbliżała się umówiona
godzina, wrócili pod skocznię. Oczywiście brakowało Hayboecka, a co za tym
idzie i Krafta. Jednak udało im się dotrzeć niemal na styk. Nikogo to nie
zdziwiło, bo Michael cieszył się opinią spóźnialskiego. Pewnie Stefan musiał go
przez pół godziny wywalać z łóżka, żeby w ogóle tu dojechali. Treningi zaczęły
się od rozgrzewki na sali gimnastycznej, a potem meczów w badmintona. Joanna
chętnie dołączyła do gry w międzyczasie robiąc zdjęcia swoim podopiecznym. Po
około godzinie ruszyli na skocznię. Każdy z chłopaków oddał po trzy skoki. Na
igielicie najlepiej poradził sobie Michael, co trochę zdenerwowało Schlierenzauera,
ale starał się tego nie okazywać. Gdy trener zakończył zgrupowanie, każdy
ruszył w swoją stronę. Joanna ze zdziwieniem zorientowała się, że Gregor jedzie
w zupełnie inną stronę niż powinni jeśli chcieli wrócić do Innsbrucka.
- Gdzie jedziemy? – zapytała zaskoczona.
- Zabieram cię w wyjątkowe miejsce – uśmiechnął się.
- Mam nadzieję, że dają tam coś do jedzenia bo mi w brzuchu
burczy, a kanapki się skończyły – powiedziała a kiszki jak na zawołanie zagrały
głośnego marsza.
- Nie martw się. Zabieram cię do mojej ulubionej knajpy w
tej okolicy. W podziękowaniu za pyszne kanapki – zaśmiał się, gdy usłyszał
dźwięki dochodzące z jej brzucha.
Restauracja była bardzo przytulna, taka typowo górska chata,
drewniana z białymi ścianami i szpiczastym dachem. W środku rozchodziła się
niesamowita mieszanka zapachów. Można było wyczuć woń świeżych polnych kwiatów,
które stały na każdym stoliku, baranich skór leżących na drewnianych ławach
oraz cudownych aromatów dochodzących z kuchni. Na sali nie było zbyt wiele
osób, dlatego bez problemu znaleźli wolny stół w cichym kąciku.
- Co polecasz? – zapytała Joanna przeglądając menu, które
było małym dziełem sztuki. Na okładce był namalowany piękny alpejski pejzaż,
zupełnie inny niż na egzemplarzu, który przeglądał jej towarzysz.
- Może, cię zaskoczę, ale mają tu obłędne hamburgery z
baraniny – spojrzał na nią z uśmiechem podnosząc wzrok znad karty.
- A może coś lżejszego? Z tego co słyszałam ostatnio, to
przytyło ci się trochę – odpowiedziała z przekąsem.
- Joanno, stąpasz po bardzo cienkim lodzie – przybrał
poważną minę, ale doskonale wiedział, że się z nim droczy.
- Dobra, już dobra – powiedziała przewracając oczami i
podnosząc ręce w geście poddania. – Zamawiaj, a ja pójdę do łazienki. Tylko weź
mi wodę do picia, a nie red bulla. Swoją drogą też powinieneś go ograniczyć.
Gdy szła w kierunku łazienki była pewna, że gadał coś pod
nosem, ale nie zrozumiała ani słowa. Kiedy wróciła kilka chwil później,
kelnerka stawiała zamówienie na ich stole.
- Szybko się uwinęli – rzekła siadając.
- Tak, to ich zaleta – uśmiechnął się otwierając swój
ulubiony napój i wlewając go do szklanki. Joanna spojrzała tylko na to z
dezaprobatą i wzięła łyk wody.
- Pachnie cudownie – powiedziała zaciągając się aromatem z
talerza. Oprócz ogromnego hamburgera, znajdowały się na nim także frytki
wypiekane najprawdopodobniej w piecu i dwie małe miseczki z białym i czerwonym
sosem.
- Jeszcze lepiej smakuje – Joanna spojrzała na Gregora,
który właśnie wziął ogromnego kęsa i wyglądał przezabawnie próbując go przeżuć.
Gdy dziewczyna ugryzła kawałek swojego hamburgera, wiedziała
już, że będzie odwiedzać tą knajpkę za każdym razem gdy będzie w Bischofshofen.
Godzinę później byli już w drodze powrotnej do Innsbrucka.
- Nie wiem jak Ty to wszystko zmieściłeś – zaśmiała się
Joanna trzymając się swojego brzucha. – Ja zjadłam ledwo połowę i zaraz pęknę.
Chłopak już otwierał usta, żeby jej odpowiedzieć, ale w tym
momencie zadzwonił jego telefon.
- Nie masz nic przeciwko, żebym odebrał? Mama dzwoni –
zwrócił się w kierunku towarzyszki.
- Jasne, że nie. Odbieraj – uśmiechnęła się ciepło.
- Cześć mamo – powiedział Gregor odbierając połączenie.
- Cześć Kochanie. Wracacie już? – przywitała się pani
Angelika.
- Tak, za jakąś godzinkę, półtorej będziemy w Innsbrucku.
- A co robisz w weekend? Przyjeżdża Gloria i chciałam
zorganizować wspólny obiad – zakomunikowała kobieta.
- W sumie to nie mam planów. Chętnie wpadnę – odpowiedział Gregor
po krótkim namyśle.
- Wspaniale! – pani Angelika się wyraźnie ucieszyła. – A weźmiesz
ze sobą w końcu Joannę? Tak dawno jej nie widziałam.
Dziewczyna na dźwięk swojego imienia lekko podskoczyła.
- A to ją zaproś – uśmiechnął się Gregor. – Jesteś cały czas
na głośniku.
- Dzień dobry pani Angeliko – przywitała się nieśmiało
dziewczyna.
- Ach, dzień dobry Słoneczko! Jak dobrze cię słyszeć.
Rozumiem, że wpadniesz do nas z Gregorem? – zapytała radośnie kobieta.
- Z przyjemnością – odpowiedziała lekko speszona .
- Cieszę się! To ja jeszcze zadzwonię z konkretną godziną.
Jedźcie ostrożnie kochani – rzuciła pospiesznie pani Schlierenzauer i
rozłączyła się.
- No to czas na spotkanie z teściami – zaśmiał się chłopak
do Joanny odkładając telefon do schowka.
- Bardzo śmieszne – odpowiedziała niby się uśmiechając, ale
na samą myśl o spotkaniu z rodziną Gregora, jeszcze bardziej rozbolał ją
brzuch.
***
A więc wracam! Tak, tak. Minął prawie rok. Tyle się działo u mnie, że totalnie odpadłam od pisania, ale teraz wracam na dobre. Tak jak też wam obiecałam w ostatnim poście, startuję także z nowym opowiadaniem, do którego linka macie poniżej:
Zostawcie proszę jakiś ślad do siebie, bo chętnie Was poczytam! :)
Cudowny ;) Trzymam kciuki żeby wena twórcza nie uciekała jyż na tak długi czas. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńA dziękuję bardzo! Cieszę się, że przypadł do gustu :) Ja właśnie zaraz siadam do pisania nowego rozdziału.
UsuńHej :) Bardzo dziękuję za komentarz u mnie :) Akurat miałam dziś luźniejszy dzień, więc nadrobiłam wszystko raz dwa :) Motyw z przyjaźnią z dzieciństwa jest uroczy ^^ tylko teraz tak... Czy to aby na pewno tylko przyjaźń? Nie da się ukryć, że Gregora i Joannę do siebie ciągnie, ale skoro oboje utrzymują, że to przyjaźń to niech im będzie :D Do tego dochodzi jeszcze ta sytuacja z Michim... Nie dziwię się dziewczynie, że ma mętlik w głowie!
OdpowiedzUsuńOoo i proszę, obiad u Schlierenzauerów :D będzie interesująco :)
Pozdrawiam ;*
Hej. I kiedy ten obiad?;)
UsuńBędą następne?
UsuńCiesze się, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńRozdział spodobał mi się i mam nadzieję, że następny pojawi się szybciej ;)
Życzę weny.
Pozdrawiam.
Mam nadzieje że niebędziemy musieli znowu czekać rok. Więc czekam z niecierpliwością. Pozrawiam
OdpowiedzUsuńCzekamy i życzymy dużo weny. Już nie mogę się doczekać spotkania z "teściami"
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że niebędziemy długo czekać a napewno nie znów rok. Świetne opowiadanie i mam nadzieje że je skończysz. Czekam.
OdpowiedzUsuńczekamy!;) życzymy dużo weny i powodzenia.
OdpowiedzUsuńCzekamy
OdpowiedzUsuńNadal czekam;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że do nas wrócisz. Nawet jeśli znowu będziemy czekać rok.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i czasu wwolnego i czekam
OdpowiedzUsuńNadal czekamy��
OdpowiedzUsuńCzekamy😊
OdpowiedzUsuńCzekam. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńNadal czekam. I chyba nue tylko ja. Powodzenia
OdpowiedzUsuńCzekamy. I życzymy duuużo weny;)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać rozdziału. Wracałaś po długiej przerwie i teraz też mam tką nadzieje że się pojawisz
OdpowiedzUsuńCzekam;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że jednak wrócisz
OdpowiedzUsuń