Joanna spojrzała w lusterko, gdy tylko zaparkowała swój
samochód pod ośrodkiem sportu i rekreacji, tuż obok audi Gregora. Łzy
szczęścia, które spływały jej po twarzy niemal przez całą drogę na miejsce
utworzyły piękne esy floresy na jej policzkach. Choć wyglądały całkiem uroczo,
zupełnie jak prace trzylatka, wyjęła z torebki chusteczki do demakijażu i
starła te małe wątpliwe dzieła sztuki. Teraz jej twarz zdobił uśmiech niemal od
ucha do ucha. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co stało się zaledwie
kilkadziesiąt minut wcześniej. Wyglądało na to, że w końcu jej życie zaczyna
się układać tak jak sobie kiedyś to wymarzyła. Pozostało tylko podpisać umowę,
znaleźć jakieś lokum i mogła oblewać swój nowy start. Oczywiście doskonale
pamiętała komu to wszystko zawdzięcza i starała się wymyślić jak odwdzięczyć
się całej trójce za pomoc. Gdy weszła do budynku nie bardzo wiedziała gdzie w
zasadzie ma się udać. Rozejrzała się w poszukiwaniu jakiejś wskazówki.
- W czym można pani pomóc? – podszedł do niej ochroniarz z
groźną miną. – Obiekt jest w tym momencie nieczynny.
Mężczyzna przyglądał się dziewczynie dłuższą chwilę.
Zastanawiała się czy zaraz jej stamtąd nie wyrzuci. Pewnie normalnie wziąłby ją
za jakąś szaloną fankę, ale jej oficjalny strój mógł go nieco zbić z tropu.
Postanowiła więc przybrać poważną minę i udawać jakąś ważną osobę, która ma tu
coś do załatwienia.
- Dzień dobry. Nazywam się Joanna Splitt, miałam się tu
spotkać z panem Schlierenzauerem – powiedziała udając nieco znudzoną.
- Dzień dobry. Tak, tak. Coś wspomniał – na jego twarzy
malowała się mina jak u kogoś, kto wiedział, że zaraz będzie miał jakieś
kłopoty. – Przepraszam panią najmocniej. Pan Schlierenzauer jest teraz na
basenie. Czeka na panią – dodał wskazując na niewielkie szklane drzwi.
Zobaczył ją jeszcze zanim chwyciła za klamkę. Uśmiech nie
schodził jej z twarzy kiedy rozglądała się najwyraźniej kogoś szukając. Gdy
tylko go ujrzała, pomachała mu i weszła na trybunę. Odwzajemnił gest i
obserwował jak niezdarnie schodzi w wysokich szpilkach po stopniach by podejść
do niego do barierki.
- Gregor, udało się! – krzyknęła i rzuciła mu się na szyję
nie zważając na oddzielający ich metalowy płotek. Zupełnie nie przeszkadzało
jej, że był cały mokry.
- Mówiłem, że się uda – uśmiechnął się i objął ją. Ostatni
raz kiedy miał okazję do tak czułego dotyku był tamtej nocy o której oboje
mieli zapomnieć.
- Ale dlaczego nic nie powiedziałeś, że będę miała ciebie,
Koflera i Hayboecka w swojej grupie? – spojrzała na niego z wyrzutem gdy w
końcu ją puścił. Choć starała się wyglądać na urażoną, jej wzrok spoczywał w
okolicach nagiej klatki piersiowej jej rozmówcy. W głowie przelatywały jej
wspomnienia jak całowała ją jeszcze kilka dni temu.
- Nie wiedziałem – zrobił minę niewinnego.
- Heinrich mówił co innego – rzuciła opierając ręce na
biodrach. Gregor pomyślał, że wygląda naprawdę uroczo, gdy próbuje być
wkurzona.
-No jejku. Bałem się, że nie będziesz chciała. Szczególnie
po tym co się stało – widział zaskoczenie malujące się na jej twarzy. – Nawet
nie chciałaś u mnie zamieszkać.
- Porównujesz zamieszkaniew twoim domu do pracy z tobą? –
wybuchła śmiechem opierając się dłońmi o barierkę i próbując złapać równowagę.
- No teraz będziesz musiała gdzieś mieszkać – wyszczerzył
się. – Także moja propozycja dalej aktualna.
- Daj spokój. Jeszcze dziś czegoś sobie poszukam –
powiedziała przyglądając się mężczyźnie, który właśnie zmierzał w ich kierunku.
- Cześć gołąbeczki – przywitał się Michael. – Nie chcę wam
przerywać, ale teraz twoja kolej Schlierenzauer.
- Już idę – powiedział zawieszając okulary pływackie na
szyi. –Za pół godziny kończymy. Jak chcesz to poczekaj. Pójdziemy oblewać –
dodał odwracając się w stronę dziewczyny.
- Czyli masz tą pracę? – zapytał Hayboeck patrząc jak Joanna
odprowadza wzrokiem jego kolegę z drużyny.
- Tak – uśmiechnęła się. – Nie wiem jak mam wam dziękować.
- Nie ma sprawy. Cieszę się, że mogłem pomóc. Z resztą odkąd
Matthias odszedł sami musieliśmy tego wszystkiego pilnować – chwycił ręcznik z
ławki i zaczął wycierać nim swój nagi tors.
Joanna przyglądała się przez chwilę zahipnotyzowana jak
samotna kropelka wody spływa po jego mięśniach brzucha w stronę pępka.
- Mhm – wydała z siebie tylko pomruk.
- Halo, tu ziemia – zaśmiał się widząc jej nieobecny wzrok
skupiony na jego pępku. – Jak masz na coś ochotę to wiesz, wystarczy
powiedzieć.
- Michi – skarciła go dziewczyna kręcąc głową jakby
próbowała wyrzucić z niej jakieś myśli. – Nie pozwalaj sobie.
- Wiem, wiem. Ty i Schlieri – powiedział udając smutek.
Michael musiał przyznać, że Joanna wpadła mu w oko. Zawsze gustował w wysokich
brunetkach. Wiedział jednak, że coś jest na rzeczy między nią a Gregorem, więc
postanowił się nie pchać. Przynajmniej dopóki sprawa się nie wyjaśni. W końcu
mówią, że troje w łóżku to już tłum.
- Co ja i Schlieri? – zapytała nie kryjąc zaskoczenia.
- No kręcicie ze sobą – spojrzał na nią jakby zastanawiał
się z której choinki się urwała.
- Że co?! – krzyknęła zaskoczona. Na szczęście zagłuszył ją pluskPoppingera
wskakującego do basenu. – Co ci ten kretyn naopowiadał? – dodała już ciszej.
Naprawdę nie spodziewała się, że Gregor ma taki długi język.
- Nic – omal nie parsknął śmiechem na widok jej wkurzonej
miny. – Myślisz, że nikt nie zauważył wtedy na treningu, dzień po pokerze, że
masz na sobie te same ciuchy przykryte kurtką Gregora?
- No i co z tego? – rzuciła wyzywająco.
- A no to, że potem zabrał cię na górę skoczni i pożyczył
swój aparat – odłożył ręcznik na ławkę i pociągnął spory łyk jakiegoś napoju w
bidonie.
- No a co w tym wyjątkowego? Pewnie wiele innych już tam
zabierał. Wielkie mi halo – siliła się na obojętność, ale czuła jak jej serce
szaleje w piersi a w głowie piszą się różne dziwne hipotezy.
- Może i tak, nie wiem. Ale swojego aparatu nikomu nie daje
dotknąć – powiedział zupełnie poważnie. – Dobra, ja muszę wracać bo mnie trener
z kadry wywali – dodał posyłając jej uśmiech i oddalając się w kierunku reszty
drużyny.
Gdy Gregor wyszedł z basenu, Michael właśnie skończył
rozmawiać z Joanną. Nie spodobało mu się, że w ogóle z nią rozmawiał. Tym
bardziej półnagi. Gdyby go nie znał uznałby, że to była normalna rozmowa między
dwójką znajomych. Jednak nie raz widział jak Hayboeck podrywa dziewczyny na
imprezach, które po kilku chwilach jadły mu z ręki. Zdecydowanie swoich
sztuczek próbował użyć na Splitt.
- Wyluzuj Schlierenzauer – powiedział do siebie w duchu. –
Ona wyglądała bardziej na wkurzoną niż zauroczoną.
Spojrzał na nią a ona uśmiechnęła się do niego. Jeszcze
przez chwilę patrzył jak ściąga marynarkę i siada na jednym z krzesełek. Gdy
sięgnęła po telefon, koszula na jej biuście niebezpiecznie się rozchyliła, ale
był za daleko by dostrzec coś więcej. Wciąż jednak doskonale pamiętał widok jej
piersi z sobotniej nocy.
Joanna usiadła wygodnie rozpinając kilka guzików koszuli i
podwijając rękawy. Mimo, że było jej duszno i gorąco, postanowiła wykorzystać
okazję i pstryknąć chłopakom kilka zdjęć komórką na swój własny użytek. Gdy po
kilkunastu minutach wszyscy poszli do szatni się przebrać, wyszła do holu i tam
na nich czekała.
*
- To co? Za nową panią kierownik? – zaanonsował Hayboeck
unosząc swój kieliszek do góry.
- Za nową panią kierownik – zawtórował mu Kofler.
Cała czwórka udała się do pobliskiej restauracji by uczcić
początek swojej współpracy lampką szampana. Nie mogli sobie pozwolić na więcej,
bo chłopaków czekał następnego dnia trening na skoczni, a Joanna miała
rozpocząć pierwszy dzień pracy.
- Wciąż zastanawiam się czy dobrze zrobiłam przyjmując tą
posadę – zgrywała się dziewczyna.
- Daj spokój. Spodoba ci się ta praca. Szczególnie jak znów
się sezon zacznie – powiedział Andreas.
-Dokładnie. Co prawda na konkursach jest sporo pracy, ale
potem można sobie pozwiedzać, pogadać z innymi skoczkami. W końcu byś ich
wszystkich poznała, bo jak słyszałem to jesteś fanką skoków? – dodał Michael.
- No zgadza się. Choć rozpoznanie Gregora mi chwilę zajęło –
zaśmiała się patrząc na swojego sąsiada, który właśnie dopijał zawartość kieliszka.
– Z wami takiego problemu nie miałam.
- Bardzo śmieszne – Schlieri udawał obrażonego.
- Może mu się w końcu humor poprawi skoro zostajesz w Rum –
powiedział Kofler wskazując głową na Gregora.
- Już nie róbcie ze mnie ofiary. Wy też się nie cieszyliście,
że wyjeżdża – przewrócił oczami szatyn.
- Nie wiem czy zostanę w Rum, czy przeprowadzę się do
Innsbrucka. Muszę znaleźć jakiś lokal. Zostały mi tylko dwa dni zanim będę
musiała się wynieść od babci – dopiła resztkę swojego szampana.
- Już ci mówiłem, że nie widzę problemu byś chwilowo
zamieszkała u mnie – usłyszała Gregora, który się do niej przysunął.
- A ja już ci mówiłam Schlierenzauer, że nie ma takiej opcji
– rzuciła mu znaczące spojrzenie.
- Już, już gołąbeczki – uspokajał ich Hayboeck. -Szukasz czegoś
konkretnego? – zagadnął dziewczynę.
- Szukam czegokolwiek, ale mam ograniczone fundusze.
Przynajmniej w tym miesiącu – odpowiedziała opierając się o fotel i bawiąc
pustym kieliszkiem.
- Na moim piętrze jest małe dwupokojowe mieszkanko do
wynajęcia. Należy do mojego kuzyna, ale wyjechał na kontrakt do Niemiec, więc
przez pół roku będzie puste. Jeśli chcesz to możemy nawet teraz jechać je
obejrzeć - zaproponował Michael.
- Naprawdę? Byłoby super! – ucieszyła się Joanna.
- Nie sądzę by to był dobry pomysł – wtrącił Gregor.
- Niby dlaczego? – blondyn spojrzał na niego zdziwiony.
- Bo wybacz Michi, ale nie mieszkasz w zbyt ciekawej
dzielnicy.
- Nie przesadzaj Schlieri. Osiedle jest zamknięte i chronione.
Poza tym miała by mnie za ścianą – uśmiechnął się.
Chłopak odpuścił, ale Joanna odniosła wrażenie, że chodziło
mu o coś zupełnie innego. Czyżby był zazdrosny? Nie. To na pewno tylko jej
wybujała wyobraźnia.
Po spotkaniu w restauracji Joanna pojechała z Michaelem
obejrzeć mieszkanie, które natychmiast przypadło jej do gustu. Było niewielkie
i urządzone bardzo w jej guście. Bez zbędnych mebli i gratów. Klasyczny
minimalizm, aż dziw, że należało do faceta. Dodatkowo cena była przystępna, a
do pracy miała jakieś 10 minut autem. Zdecydowała się na nie niemal natychmiast.
Umówiła się, że nazajutrz rano przywiezie swoje rzeczy i podpiszą wszystkie
potrzebne dokumenty.
*
Zgodnie z umową Joanna zadzwoniła o 10 do drzwi Hayboecka.
Nikt nie otwierał. Zadzwoniła raz jeszcze. Dalej nic. Wyjęła telefon i wybrała
jego numer, który dał jej wczoraj.
- Halo? –
usłyszała zaspany głos.
- No gdzie ty jesteś? – zapytała z wyrzutem.
- W domu, a gdzie mam
być. Kto w ogóle mówi?
- Joanna. Byliśmy umówieni. Otwórz drzwi
- Już – rozłączył
się.
Po chwili usłyszała szczęk otwieranego zamka i ujrzała
Michaela w samych bokserkach, który gestem zaprosił ją do środka.
- Matko, ubierz się chociaż – powiedziała mijając go w
drzwiach i patrząc wymownie na jego bieliznę.
- Wybacz, zapomniałem nastawić budzik – przeciągnął się ani
trochę nie krępując się jej obecnością, nie można było tego samego powiedzieć o
Joannie.
- No to ruchy, bo na dwunastą mam być w firmie, a jeszcze
swoje rzeczy muszę przenieść z auta. Ty chyba też w południe zaczynasz trening
– położyła torebkę na krześle w salonie i rozejrzała się. Tym co pierwsze
rzucało się w oczy to duży telewizor, do którego była podłączona konsola. Na
środku stała jasna kanapa. Za nią natomiast kilka półek z pucharami i medalami.
- Spokojnie. Pomogę ci z tymi gratami. Kuzyn przesłał mi umowę.
Zaraz ją wydrukuję i podpiszemy. Tylko jakąś kawę zrobię i się ubiorę –
rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu ciuchów.
- To może ty się ubierz i drukuj, a ja zrobię ci tą kawę –
spojrzała na niego z politowaniem. Była pewna, że zanim dowlókł by się do
kuchni musieliby już wychodzić.
- Dzięki. Kuchnia jest tam – wskazał przeciwległą część
mieszkania. – Kawa w drugiej górnej szafce po lewej, a ekspres pod oknem. I
oczywiście też się poczęstuj.
Dłuższą chwilę zajęło zanim Joanna rozkminiła działanie
urządzenia, ale weszła do pokoju z dwiema kawami dokładnie w tym samym momencie
co Michi.Teraz już ubrany.
- Przeczytaj czy wszystko się zgadza – podał jej umowę.
- Okej – Joanna wzięła ją do ręki i usiadła na jednym z
krzeseł.
- Mmm, kawa – Hayboeck uśmiechnął się do kubka. – Skąd
wiedziałaś?
- Co? – spytała spoglądając znad kartek.
- No że z mlekiem?
- Nie wiem, chyba tak odruchowo. Sama taką piję –
uśmiechnęła się. Przecież mu się nie przyzna, że wczorajszego wieczoru
poszukiwała informacji o nim, Koflerze i Schlierenzauerze. Oczywiście
oficjalnie w celach czysto zawodowych. Nie chciała wyjść na jakąś obłąkaną.
Zaczęła od ogólnych artykułów o ich osiągnięciach, nagrodach, sponsorach. W
końcu nim się zorientowała czytała o bardziej prywatnych rzeczach. Czuła się
jak stalkerka.
- To jak? Podpisujemy? – zapytał, gdy dziewczyna odłożyła
kartki na stół.
- Podpisujemy – uśmiechnęła się i machnęła czytelny podpis
we wskazanym miejscu.
- No to miło mi cię powitać sąsiadko – wstał i podał jej
rękę.
- Nie wygłupiaj się – uśmiechnęła się ściskając wyciągniętą
dłoń.
- Nie wygłupiam. Chodź, pomogę Ci z tymi rzeczami.
Dzięki pomocy Michaela, tylko dwa razy musieli obrócić do
samochodu. Joanna nie zabrała ze sobą zbyt wiele z Polski. Jej cały dobytek
stanowiły zaledwie dwie duże walizki z ubraniami, kilka pudeł z książkami,
biżuterią i jakimiś starymi zdjęciami oraz wysłużony już laptop.
- To kiedy parapetówka? – zapytał Hayboeck stawiając ostatni
karton na stole.
- No fakt. Trzeba by coś zorganizować. Tym bardziej, że gdyby
nie ty, Andreas i Gregor to jutro wracałabym do Polski z podtulonym ogonem –
powiedziała otwierając jedno z pudeł z książkami.
- To może w ramach podziękowań podrzuciłabyś mnie na
skocznię? Moje auto wczoraj nawaliło – posłał
jej najbardziej uroczy uśmiech jaki widziała w jego wykonaniu.
- Przecież twoje narty się nie zmieszczą.
- Narty są już na miejscu. Tylko ja i moja torba.
- W takim razie w porządku. To i tak po drodze. Za
dwadzieścia minut na dole? – powiedziała spoglądając na zegar na ścianie.
*
- Mogę o coś zapytać? - Michael spojrzał na nią, gdy
przejeżdżali przez bramę osiedla.
- Pytaj – uśmiechnęła się wrzucając kierunkowskaz i
upewniając się, że może włączyć się do ruchu.
- Co jest między tobą a Schlierenzauerem?
- A co ma być? – uśmiechnęła się patrząc na drogę. –Przyjaźnimy
się.
- Czasami jak się na was patrzy to wyglądacie jakbyście
chcieli, a nie mogli – nie musiała na niego patrzeć, żeby wiedzieć że się
śmieje pod nosem.
- Co chcieli? – nie ukrywała zaciekawienia co jej nowy
sąsiad wymyślił.
- Pożreć się nawzajem – gdy to usłyszała parsknęła śmiechem.
- Co proszę? – chwilę jej zajęło zanim się uspokoiła.
- Wiem co widziałem. Czasem on patrzy na ciebie jakby miał
się na ciebie rzucić i zerwać z ciebie ciuchy. Ty masz podobnie – jego głos brzmiał
całkiem poważnie.
- O wypraszam sobie. Ja się na nikogo nie mam zamiaru rzucać
a tym bardziej nikogo pożreć – próbowała udawać obrażoną. – Nie wiem co
bierzesz Michi, ale lepiej to odstaw – dodała znów wybuchając śmiechem.
Po kilku minutach byli już pod Bergisel. Joanna podjechała
niemal pod samo wejście.
- Dzięki za podwózkę – powiedział Hayboeck odpinając pas i
pochylając się by pocałować ją w policzek.
- Nie ma sprawy. Wpadnę do was niedługo na trening
przetestować służbowy aparat. Do zobaczenia – pożegnała się. Posłała jeszcze
uśmiech Schlieriemu, który ich właśnie mijał i ruszyła do pracy.
Gregor był bardzo zdziwiony widząc samochód Joanny pod
skocznią. Zamknął swój bagażnik przewieszając torbę treningową przez ramię.
Ruszył w stronę jej srebrnego citroena, żeby się z nią przywitać. Nie była
sama. Michael właśnie pocałował ją w policzek. Chłopak poczuł ogromną złość na
widok tej sceny i postanowił udać, że wcale ich nie widzi. Zobaczyła go dopiero
gdy odjeżdżała. Na widok jej uśmiechu szybciej zabiło mu serce. Przywitał się
chłodno z Hayboeckiem i poszli razem w kierunku siłowni. Podczas rozgrzewki,
którą odbywali wspólnie z innymi skoczkami z klubu nie starał się jakoś
specjalnie unikać kumpla, ale nie miał też za bardzo ochoty na jego towarzystwo.
- Daj spokój Schlierenzauer. Nie zachowuj się jak dzieciak –
powiedział do siebie, gdy przed oczami mignęła mu wizja Joanny i Michaela w
jednoznacznej sytuacji w łóżku. – Przecież teraz są sąsiadami. Logiczne, że
czasem będą jeździć razem, w końcu ona teraz z wami pracuje i z każdym musi
złapać dobry kontakt.
Przez całą rozgrzewkę nie mógł się jednak pozbyć tej sceny z
głowy. Gdy wyszedł z budynku przebrany już w kombinezon zobaczył ją jak stoi na
placyku i majstruje coś przy aparacie.
- Cześć – podszedł do Joanny i pocałował ją w policzek na
powitanie.
- Hej Schlieri. Wybacz, że rano nawet nie wysiadłam się
przywitać, ale spieszyłam się do firmy. Michi chyba nie ma zegarka w domu –
spojrzała na niego przepraszająco.
- Nie ma sprawy. A z jakiej okazji go podwoziłaś? – silił
się na obojętny ton choć w środku czuł kłucie na samo wspomnienie porannej
sceny.
- Powiedział, że samochód mu się zepsuł, a że ja miałam po
drodze, to mówię co mi szkodzi. W
końcu jemu też zawdzięczam to, że mogę tu legalnie być – wskazała dumnie na
swoją przepustkę wiszącą na szyi.
- A co ty tam majstrujesz przy tym aparacie? – zapytał
przekładając gogle przez głowę.
- Próbuję go włączyć – zaczerwieniła się lekko. – Nigdzie
nie ma standardowego przycisku typu power lub on/off.
- I instrukcji też nie dali? – zaśmiał się zakładając kask
na głowę.
- No właśnie nie. Błagam, nie mów nikomu o tym, bo się będą
nabijać do końca przyszłego sezonu – westchnęła opuszczając rękę z urządzeniem
i przewracając oczami.
- Daj mi to – sięgnął po aparat. – Miałem taki sam w zeszłym
roku. Musisz tu dłużej przycisnąć – wskazał na duży srebrny guzik.
- Dzięki. To co? Pierwsza fota dla nas? – uśmiechnęła się.
- Jasne – przysunął się do niej, objął ramieniem i uniósł
aparat by zrobić im zdjęcie. Po kilku sekundach było gotowe.
- Fiu, fiu moje gołąbeczki – usłyszeli za sobą głos
Michaela.
- Hayboeck – Joanna
rzuciła mu wymowne spojrzenie przypominając sobie ich poranną rozmowę w aucie.
- No już nic nie mówię – uśmiechnął się do niej porozumiewawczo
najwidoczniej myśląco tym samym. – Też mogę sobie z wami zdjęcie zrobić?
- Pewnie, ale potem idę pod skocznię bo zaraz Kofler skacze
– wszyscy troje uśmiechnęli się w stronę aparatu, który trzymał Gregor.
- Dzięki, a teraz lepiej chodźmy na górę, bo zaraz nasza
kolej – zwrócił się do kolegi Michael.
- Już idę – odpowiedział. – Do zobaczenia za kilka minut –
dodał patrząc na Joannę.
Gdy Hayboeck i Schlierenzauer ruszyli w stronę wyciągu
dziewczyna udała się schodami na wyższy punkt skoczni, by móc lepiej uchwycić
chłopaków w locie. Ledwie zdążyła wycelować aparat w wyjście z progu, a w
obiektywie pojawił się Kofler. Widać było, że trochę opóźnił wybicie i leciał
nisko nad zeskokiem, ale szybko skorygował pozycję w locie i doleciał w okolice
punktu konstrukcyjnego. Joanna była pewna, że kilka zdjęć będzie dobrych.
Michael nie miał problemu z wyjściem z progu choć dość asekuracyjnie leciał, co
wcale jej nie zdziwiło. W końcu to był tylko trening. Po zrobieniu mu kilku
zdjęć skierowała aparat na rozbieg i czekała na Schlierenzauera. Gdy tylko się
wybił, wiedziała, że coś jest nie tak. Dostał spory podmuch z boku skoczni i
mocno nim zabujało. Po chwili patrzyła jak odpięta narta uderza o zeskok a
zaraz za nią jej właściciel. Przeturlał się kilkanaście metrów w dół niczym
marionetka.
- O cholera, Gregor! – krzyknęła
dziewczyna i zbiegła po schodach. Gdy była w połowie drogi podbiegli do niego
medycy. Wciąż się nie ruszał. Nie dawał żadnych oznak życia. Jej serce stanęło
a do oczu napłynęły łzy.
***
Przybywam do was z dziesiątką (!). Jesteśmy już mniej więcej w połowie drogi. Jest mi niezmiernie miło, że czytacie i komentujecie.
Jak widzicie, trochę się porobiło. Czy Gregor wyjdzie z tego? Co z nią i Michim? Co nieco wyjaśni się w następnym rozdziale, ale będą też nowe komplikacje ;) Tak więc do następnego za 2-3 dni! :*
Aż sama krzyknęłam "O cholera" w myślach ;)
OdpowiedzUsuńFajnie mi się czyta Twoje opowiadanie, naprawdę. Proszę, nie trzymaj mnie długo w niepewności.
Jezuu Gregor ;ooo ;c
OdpowiedzUsuńZapraszam cię na 5 rozdział ;* hey-a-ngel.blogspot.com
Jestem!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, w dodatku objętościowo też spory, dobrze się wszystko czyta ^^
Ale ta końcówka... jejku, ja mam nadzieję, że jemu nic nie będzie :(
Weny, buziaki :**
PS. I zapraszam na szóstkę :)
No to się porobiło... Wciągnęłam się w to opowiadanie jak w dobra książkę, ale nie mogę przekręcić strony jeszcze ;)
OdpowiedzUsuńOsz kurczę Gregor jakby mógł to by się żucił na Michael'a i zabił na miejscu :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nic mu poważnego się nie stało...
Czekam na następny :)
Pozdrawiam
A mi to w sumie obojętne, czy coś mu się stanie poważnego, to tylko opowiadanie, a ja jestem żądna emocji.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZapraszam na 6 rozdział 😘 hey-a-ngel.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAż sama krzyknęłam. Gregor jest tak zazdrosny o Michiego,że pewnie by go mógł zabić na miejscu. Rozdział super.
OdpowiedzUsuńP.S Zapraszam do siebie na dziewiąty http://newerregret.blogspot.com
Świetny rozdział! Czekam na kolejny. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na kolejny http://przypadkowaamilosc.blogspot.com/2017/02/rozdzia-7.html
Pozdroo ;**
Już nie mogę doczekać się następnego...
OdpowiedzUsuńNo teraz odkąd jestem na blogspocie to mogę w końcu swobodnie krzyczeć, że CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ <3 Przy okazji jak tu ładnie ;_; Moje opowiadanie jak i wygląd stronki biega jeszcze w pampersie :o
OdpowiedzUsuń