Słońce powoli zachodziło, a Joanna siedziała w ogrodzie. Otulona
kocem ze słuchawkami na uszach rozkoszowała się widokiem, który się przed nią
roztaczał. Oświetlone wątłym słońcem góry prezentowały się pięknie na tle
fioletowego nieba. Przyniosła sobie wino i przekąskę w postaci małych kopert z
ciasta francuskiego nadzianych mozzarellą, kurczakiem i papryką. Nagle poczuła
czyjąś dłoń na ramieniu. Wyjęła z uszu słuchawki i rozejrzała się zaskoczona w
poszukiwaniu jej właściciela.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? – zobaczyła Gregora,
który usiadł obok niej.
- Oczywiście, że nie – uśmiechnęła się robiąc mu trochę
miejsca.
- Nie musisz się aż tak odsuwać ode mnie. Tak gruby nie
jestem – skwitował widząc co robi dziewczyna.
- Prędzej bałabym, że cię uszkodzę jeśli będziesz za blisko
– siliła się na powagę.
- A to ciekawe, bo to ty zawsze obrywasz, kiedy na mnie
wpadasz – zaśmiał się.
- Co cię tu sprowadza? – zapytała z zaciekawieniem.
- A tak chciałem sobie z tobą posiedzieć. Mogę? – spojrzał
na nią. Mimo, że włosy jak zwykle miała związane, delikatnie wiejący wiatr
zdążył je potargać. Opatulona kocem po brodę wyglądała naprawdę uroczo.
- Pewnie. Przyniosę ci kieliszek – powiedziała zsuwając koc.
- Nie – dotknął jej ręki opartej o stół, gdy próbowała
wstać. – Wiem gdzie są, sam sobie przyniosę.
Joanna nie omieszkała nie spojrzeć na chłopaka, gdy szedł w
stronę domu. Zastanawiała się, czy to dobry pomysł by siedzieć z nim pod
rozgwieżdżonym niebem, które za kilka chwil znajdzie się nad ich głowami i pić
wino. Przez całe popołudnie próbowała bowiem pozbyć się myśli, które napadły ją
na ich porannym spacerze. Miała ogromną ochotę by wylądować z Gregorem w łóżku,
ale czasy gdy nie krępowała się przejąć inicjatywy były już dawno za nią. To
chyba ten długi i monotonny związek z Arturem sprawił, że zapomniała jak to
jest być wolną. Pociągnęła spory łyk wina ze swojego kieliszka.
- Poczekaj na mnie – usłyszała za plecami głos.
- No czekałam. Nie moja wina, że się tak guzdrzesz –
uśmiechnęła się do niego patrząc jak nalewa sobie trunek do naczynia.
Chłopak usiadł bardzo blisko niej i spojrzał na Joannę
unosząc kieliszek.
- To co? Za spotkanie po latach?
- Za spotkanie po latach – zawtórowała spoglądając mu w oczy
i słysząc cichy brzdęk szkła, po czym oboje opróżnili połowę ich zawartości.
Siedzieli chwilę w ciszy obserwując jak słońce schowało się
całkowicie za horyzontem. Nagle dobiegł ich dźwięk telefonu.
- To mój, przepraszam – powiedział Gregor sięgając do
kieszeni.
- Pewnie dziewczyna cię szuka – siliła się na uśmiech
brunetka.
- Nie mam dziewczyny – odpowiedział unosząc wzrok znad
telefonu i przyglądając się z zaciekawieniem jej wypiekom na twarzy. – Umiesz
grać w pokera?
- Tak. Dlaczego pytasz? – odpowiedziała nieco zbita z tropu
zmianą tematu.
- Co jakiś czas spotykamy się z chłopakami pograć w pokera.
W tą sobotę mieliśmy się spotkać ja, Kofler, Morgenstern, Poppinger z
dziewczyną, która będzie za Fettnera i Hayboeck, ale Morgensternowi coś wypadło
i brakuje nam jednej osoby. Co ty na to by do nas dołączyć?
- Ale że ja? – niedowierzała w to co przed chwilą usłyszała.
- No nikogo innego tu nie widzę - uśmiechnął się.
- Poważnie mówisz? Nie. Zgrywasz się! – na jej twarzy
malowała się mieszanka radości i totalnego zaskoczenia.
- Nie zgrywam – zaniósł się śmiechem. – To piszę Kofiemu, że
cię zabieram.
Joanna nie mogła uwierzyć w to co ją spotykało. Miała tylko
przyjechać na kilka dni do babci, by odpocząć i zebrać swoje życie do kupy, a
tu poznaje samego Gregora Schlierenzauera, którego jak się okazuje, znała od
dzieciństwa. Jakby jeszcze tego było mało, w sobotę miała poznać także innych
skoczków z drużyny austriackiej.
- Jejku, nie wierzę. Poznam Koflera – uśmiechnęła się sama
do siebie i opróżniła kieliszek do dna.
- Jego fanką też jesteś? – zaśmiał się odkładając telefon na
stół i dolewając obojgu wina.
- Całą waszą drużynę lubię. Thomasa, ciebie, Michaela, ale
zawsze chciałam poznać Andreasa bo w telewizji wydaje się najbardziej
sympatyczny – odpowiedziała lekko zawstydzona.
- Chyba muszę się poważnie zastanowić czy dobrze robię
zabierając cię tam – odpowiedział udając powagę.
- A spróbuj nie – uśmiechnęła się i sprzedała Gregorowi
kuksańca w ramię.
- Bijesz jak baba – zaniósł się śmiechem.
- Nie wiem, może tego jeszcze nie zauważyłeś, ale jestem
kobietą, geniuszu – spojrzała wymownie na towarzysza.
- Uwierz mi, zauważyłem – posłał jej długie spojrzenie.
- Jejku, ale się zimno zrobiło – Joanna poprawiła koc, który
opadł jej chwilę temu z lewego ramienia i spojrzała w górę. – Nawet nie wiem
kiedy zrobiło się tak ciemno. Nie jest tobie zimno?
- Trochę tak, ale dam radę – odpowiedział odstawiając
kieliszek, który był już w połowie pusty. Joanna sięgnęła po swój i upiła
solidny łyk.
- To czemu nic nie mówisz? Wchodź tu pod koc – uśmiechnęła
się odstawiając naczynie i odchylając okrycie.
- Dzięki – powiedział Gregor i przysunął się do dziewczyny
próbując okryć ich oboje. – Chyba jednak się nie zmieścimy.
- No to przysuń się bliżej. Ja nie gryzę. Chyba, że chcesz –
spojrzała na niego swoim łobuzerskim wzrokiem.
- Chyba, że chcesz? – powtórzyła w myślach. – Ale żeś
palnęła. Lepiej odstaw to wino dziewczyno.
W tej samej chwili Schlierenzauer przysunął się bliżej i
objął ją ramieniem a brunetka, jakby to było zupełnie naturalne, położyła dłoń
na jego udzie.
- Pomyślę o tym –zaśmiał się, gdy oparła głowę o jego ramię.
Jej włosy pachniały wiśniami.
- Więc mówisz, że nie masz dziewczyny? – zmieniła nagle
temat Joanna ośmielona alkoholem.
- No obecnie nie.
- Myślałam, że masz kogoś. Taka niska blondynka – ciągnęła
dalej.
- Było, minęło – odrzekł i brunetka wiedziała, że zakończył
ten temat. – A jak to jest z tobą?
- Ze mną? Też nie mam dziewczyny – zaśmiała się. – Chłopaka
też nie, bo jak się domyślam to o to ci chodziło.
- Taka fajna dziewczyna? – usłyszała nad uchem, gdy Gregor
sięgał po kieliszek, podając jeden również Joannie.
- No właśnie też się zastanawiam, co z tymi facetami nie tak.
Miałam narzeczonego i już nie mam. Miałam pracę i już nie mam – odpowiedziała z
przekąsem. – To co? Za cudowne życie singla i nowy start?
- Niech będzie i tak – stuknął o szkło towarzyszki.
Joanna poczuła niemiły ból głowy i ogromne pragnienie. Zdała
sobie sprawę, że leży u siebie w łóżku. Otworzyła jedno oko. Było już jasno.
- Jak ja się tu do cholery znalazłam? – zapytała siebie w
myślach macając się po swoim ciele. – I jak do cholery przebrałam się w
pidżamę?
Dziewczyna usiadła na skraju łóżka i zaczęła po omacku
szukać butelki z wodą, którą zawsze miała przy szafce, ale natrafiła tylko na
bluzę.
- Zaraz, ja nie miała wczoraj na sobie bluzy – pomyślała i
otworzyła oczy by zobaczyć co trzyma w ręce. Była to brązowa bluza, którą
Gregor miał na sobie ostatniego wieczoru. Joanna wstała jak oparzona.
Odwracając się zahaczyła o leżące na podłodze jeansy, upadając zobaczyła łóżko.
Na jego drugiej połowie leżał Schlierenzauer. W samych bokserkach.
- O kurczaczki! – zaklęła pod nosem.
***
Jak obiecałam, jest rozdział. Jutro najprawdopodobniej będzie następny bo mam mega wenę :)
Piszcie czy się podoba. Jak reklamujecie swoje blogi?
Komentujesz = Motywujesz
Jeśli chcecie wiedzieć o nowych rozdziałach, dodajcie mnie na fb do znajomych. Niedługo powstanie tam też grupa :) https://www.facebook.com/profile.php?id=100015249756803
Dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuńKocham :)
Pozdrawiam.