Joanna chodziła bez celu jeszcze dobrą godzinę zanim dotarło
do niej, że się zgubiła. Tak bardzo skupiła się na analizowaniu zdarzeń, które
miały miejsce przed centrum sportu, że nie zwróciła uwagi gdzie niosą ją nogi.
Rozejrzała się dookoła. Pierwszy raz była w tej okolicy. Wyjęła z kieszeni
telefon by wspomóc się nawigacją w powrocie do domu. Zanim jednak zdążyła go w
ogóle odblokować, na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Michaela. Wciąż była zła
za jego słowa. Za te jego insynuacje, że bawi się uczuciami ich obu. Zabolało
ją to bardzo, choć nie dała im tego po sobie poznać. W głowie miała istny
chaos. Z jednej strony Gregor, z którym świetnie spędzało jej się czas. Ich
przyjaźń zaczęła się odradzać, jakby te dwadzieścia lat rozłąki nie miało
żadnego znaczenia. Wzbudzał w niej co prawda niezdrowe pożądanie, ale jego
uśmiech rozjaśniał najgorszy dzień. Z drugiej strony natomiast był Michael,
którego mimo, że znała zaledwie kilka tygodni to obdarzyła ogromną sympatią.
Zaimponowała jej jego opiekuńcza postawa po wypadku Gregora. W dodatku coś
usilnie ciągnęło ją w jego stronę. To wszystko było tak pogmatwane, że nie
dziwne było pogubienie się w tej całej dżungli uczuć. Nie miała jednak ochoty z
nim rozmawiać, więc poczekała aż przestanie dzwonić. Gdy się rozłączył
zobaczyła, że ma dwanaście nieodebranych połączeń.
Opowiadanie o miłości, przyjaźni i życiu. Fanfiction, gdzie jedna z głównych postaci to Gregor Schlierenzauer. Pojawiają się też inni członkowie Skijumping Austria Team:)
14. To już nie twoja sprawa.
- Wiesz co Jo, już
wiem kim chcę być jak będę duży.Zostanę skoczkiem narciarskim – powiedział
jasnowłosy chłopiec do swojej koleżanki, gdy siedzieli na kocyku pod drzewem.
To był jeden z cieplejszych majowych dni, więc mieszkańcy pobliskich domów
spędzali sobotnie popołudnie na zewnątrz.
- Ale takim
prawdziwym? I będziesz tak wysoko latał? – spojrzała na niego przez okazały
zamek z klocków, który właśnie budowali.
- Tak i będę najlepszy
– uśmiechnął się do dziewczynki.
- Przecież tam jest
tak wysoko. To musi być straszne, siedzieć tam u góry i patrzeć w dół. Jeszcze
spadniesz i coś sobie zrobisz – powiedziała nieco wystraszona.
- Nie spadnę bo się
nauczę latać. Zobaczysz –w jego oku pojawił się błysk.
- To ja ci będę
kibicować i będę twoją największą fanką –zaśmiała się i dołożyła kolejne klocki
do wieży po swojej stronie.
- A ja bym chciał,
żebyś kiedyś była moją żoną i będziemy mieli duży dom w Innsbrucku i dzieci i
psa – powiedział nagle chłopiec spuszczając nieco głowę z zawstydzenia.
- A kota też? Zawsze
chciałam mieć kota, ale mój tata jest uczulony – spojrzała na niego z uśmiechem
od ucha do ucha. Bardzo spodobał jej się pomysł Gregora.
- Pewnie, że tak. I
będziemy dużo podróżować – pokiwał twierdząco głową.
- Już nie mogę się
doczekać!
13. Wysyłasz mi sprzeczne sygnały.
Kiedy Joanna zbliżyła się do Michaela, jego towarzysz
odwrócił się do niej i uśmiechnął. Zastanawiała się dlaczego wcześniej nie
wpadła na to, kto to może być. Przecież to było tak oczywiste, że to właśnie
on. Tylko na jego przyjazd Hayboeck mógł tak bardzo się ucieszyć.
- Cześć. Joanna Split. Miło cię poznać – poprawiła torbę na
ramieniu i wyciągnęła rękę by się przywitać.
-Stefan Kraft. To mnie miło ciebie poznać. Michi dużo o
tobie opowiadał – uścisnął wyciągniętą dłoń dziewczyny.
- Pewnie połowa to same bzdury – uśmiechnęła się lekko
zawstydzona takim zainteresowaniem ze strony skoczków. Mimo, że chłopacy byli
zupełnie normalnymi ludźmi i ani trochę nie zachowywali się jak jacyś celebryci
to wciąż gdzieś tam w głowie siedział jej fakt, że są znani i wiele dziewczyn
chciałoby być teraz na jej miejscu.
- Jakie znów bzdury? Wypraszam sobie – zaperzył się Hayboeck
krzyżując ręce na klatce piersowej i udając obrażonego takimi insynuacjami.
- No po tobie to spodziewam się wszystkiego. Nie pamiętasz
już co za brednie mi ostatnio opowiadałeś? – spojrzała wymownie na blondyna,
gdy Stefan puścił jej dłoń i z zaciekawieniem przyglądał się tej wymianie zdań.
12. Nie mam na ciebie siły
- Kim jesteś? – powtórzył pytanie patrząc na brunetkę
siedzącą przy jego łóżku i ściskającą jego dłoń.
- Nie poznajesz mnie? – z jej twarzy zniknął uśmiech. Tego
się właśnie obawiała. Niby lekarz uprzedził, że krótkotrwały zanik pamięci może
się zdarzyć, jednak zdziwiła ją sytuacja. Chłopak przygryzając wargę pokiwał
przecząco głową.
- Lekarz mówił, że możesz mieć zaniki pamięci. Jestem Joanna
– uśmiechnęła się do niego niepewnie wciąż trzymając jego dłoń.
- Jesteś moją dziewczyną?- na jego twarzy pojawił się
delikatny uśmiech.
- Nie. Przyjaciółką z dzieciństwa. Od niedawna też pracujemy
razem – powiedziała spokojnym tonem, jakby tłumaczyła coś małemu dziecku.
11. Nie bój się mała.
- Gregor! – krzyknęła gdy znalazła się już na dole. Jej usta
drżały próbując wydać z siebie jeszcze jakieś słowa, ale wydostały się z nich
tylko jakieś nieme jęki. Chciała pobiec do niego. Obudzić go, przytulić.
Sprawdzić czy wszystko w porządku, ale ktoś złapał ją za rękę.
- Daj im działać – usłyszała za sobą głos Michaela, który
zdawał się być wystraszony całą tą sytuacją, jednak starał się tego nie
okazywać.
- On się nie rusza! – odwróciła się do niego cała zapłakana.
– On praktycznie stamtąd spadł – wskazała trzęsącą się ręką na rozbieg. –
Turlał się jak marionetka, której ktoś odciął sznurki.
- Wszystko będzie dobrze – próbował ją pocieszyć. – To
pewnie nic poważnego.
- A jeśli coś mu się stało. A jeśli on… ? – nie chciało jej
to przejść przez gardło.
10. Jej serce stanęło.
Joanna spojrzała w lusterko, gdy tylko zaparkowała swój
samochód pod ośrodkiem sportu i rekreacji, tuż obok audi Gregora. Łzy
szczęścia, które spływały jej po twarzy niemal przez całą drogę na miejsce
utworzyły piękne esy floresy na jej policzkach. Choć wyglądały całkiem uroczo,
zupełnie jak prace trzylatka, wyjęła z torebki chusteczki do demakijażu i
starła te małe wątpliwe dzieła sztuki. Teraz jej twarz zdobił uśmiech niemal od
ucha do ucha. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co stało się zaledwie
kilkadziesiąt minut wcześniej. Wyglądało na to, że w końcu jej życie zaczyna
się układać tak jak sobie kiedyś to wymarzyła. Pozostało tylko podpisać umowę,
znaleźć jakieś lokum i mogła oblewać swój nowy start. Oczywiście doskonale
pamiętała komu to wszystko zawdzięcza i starała się wymyślić jak odwdzięczyć
się całej trójce za pomoc. Gdy weszła do budynku nie bardzo wiedziała gdzie w
zasadzie ma się udać. Rozejrzała się w poszukiwaniu jakiejś wskazówki.
- W czym można pani pomóc? – podszedł do niej ochroniarz z
groźną miną. – Obiekt jest w tym momencie nieczynny.
Mężczyzna przyglądał się dziewczynie dłuższą chwilę.
Zastanawiała się czy zaraz jej stamtąd nie wyrzuci. Pewnie normalnie wziąłby ją
za jakąś szaloną fankę, ale jej oficjalny strój mógł go nieco zbić z tropu.
Postanowiła więc przybrać poważną minę i udawać jakąś ważną osobę, która ma tu
coś do załatwienia.
- Dzień dobry. Nazywam się Joanna Splitt, miałam się tu
spotkać z panem Schlierenzauerem – powiedziała udając nieco znudzoną.
- Dzień dobry. Tak, tak. Coś wspomniał – na jego twarzy
malowała się mina jak u kogoś, kto wiedział, że zaraz będzie miał jakieś
kłopoty. – Przepraszam panią najmocniej. Pan Schlierenzauer jest teraz na
basenie. Czeka na panią – dodał wskazując na niewielkie szklane drzwi.
9. Joanna, ty cholerna szczęściaro.
- Znalazłem ci pracę…
Znaczy załatwiłem rozmowę, ale i tak ją masz w kieszeni. Góra była zachwycona
twoimi zdjęciami. Znaleźli też twoje kampanie na facebooku i uznali, że
będziesz się świetnie nadawała.
- Dżizas, Schlierenzauer zwolnij. Co to za praca?
- Będziesz zajmowała
się kampaniami dla naszych sponsorów. Spodoba ci się. Wpadnę wieczorem to
wszystko ci opowiem. Teraz muszę wracać na trening.
Rozłączył się. Joanna cieszyła się, że Gregor nie wracał
więcej do pamiętnej nocy i że ich relacja wróciła na dobry tor. Całe napięcie,
które towarzyszyło im po niej gdzieś zniknęło i znów mogli normalnie ze sobą
rozmawiać. Jednak z każdym dniem narastał w niej smutek i żal, że nie udało jej
się spełnić marzenia o przeprowadzce do Innsbrucka. W gruncie rzeczy już się
poddała, choć wciąż zostały jej trzy dni.Nie wiedziała kiedy wróci. Nie wiedziała
nawet czy w ogóle wróci. Telefon Gregora rozbudził w niej nowe nadzieje. Jeśli
rzeczywiście dostałaby tą pracę i znalazła by też jakieś niedrogie lokum do
wynajęcia, to mogłaby zostać. Podeszła jednak dość chłodno do wiadomości od
Schlierenzauera i z niecierpliwością czekała do wieczora.
8. Przyjaciele.
- Teraz? – nie musiał nawet pytać o czym chce porozmawiać jakoś
od razu wiedział, że temat zejdzie na to co stało się wczoraj wieczorem.
- Tak, teraz – zagryzała wargę ze zdenerwowania.
- Dobrze. Chodźmy tam – wskazał na ławkę na drugim końcu
placyku. Dziewczyna miała wrażenie, że szli w ciszy całą wieczność. Postawiła
torbę z aparatem obok ławki i przyglądała się przez chwilę jak reszta drużyny
wychodzi z szatni i posyłając im wymowne uśmiechy skierowali się do wyjścia z
obiektu.
- Gregor… - zaczęła nie wiedząc co ma dalej powiedzieć,
wzięła więc głęboki oddech by przypomnieć sobie całą przemowę, którą tak
dokładnie sobie ułożyła kręcąc się po placyku.
- Wiem, co chcesz powiedzieć – wtrącił nagle nawet na nią
nie patrząc.
- Co takiego niby? – zapytała wyzywająco. Może nieco za
bardzo.
- Że żałujesz tego co między nami zaszło – wydusił z siebie
bawiąc się paskiem swojej torby treningowej, która niedbale leżała pod jego
nogami.
- Nie. Nie żałuję tego – spojrzała na chłopaka próbując
odczytać jakiekolwiek emocje. Gdy tylko dotarły do niego jej słowa, podniósł
głowę.
7. W coś ty się dziewczyno wpakowała.
Joanna przeciągnęła się leniwie. Podniosła się na łokciach i
usiadła. Kołdrę podciągnęła pod samą brodę.
- Ale tu zimno – powiedziała do siebie otwierając powoli
oczy. Jednak nie ujrzała szafy, która stała w jej pokoju naprzeciwko łóżka. –
Co jest?
Dziewczyna patrzyła na zieloną ścianę, na której wisiały
jakieś zdjęcia. Trudno było dostrzec twarze z tej odległości, ale z całą
pewnością przedstawiały skoczka narciarskiego. Powoli rozejrzała się po
pomieszczeniu. To zdecydowanie nie był jej pokój. Po jej prawej stronie stała
wielka biała szafa z lustrem, w którym odbijały się drzwi do łazienki. Była
sama. Wyskoczyła nago z łóżka wcześniej namierzając swoje ubrania rozrzucone po
całej podłodze i szybkim krokiem udała się pod prysznic. Odkręciła wodę i
zamknęła oczy. W jej głowie zaczęły pojawiać się urywki wspomnień z minionej
nocy.
- W coś ty się dziewczyno wpakowała – skarciła się w duchu. –
Drugi raz znajdujecie się w pobliżu łóżka i drugi raz w nim lądujecie. Czy ty
nie potrafisz nie iść do łóżka z facetem, który ci się podoba? Potem się
jeszcze zakochasz i złamane serce gotowe.
6. All in.
Gregor stał przed lustrem przyglądając się swojemu odbiciu.
Już od pół godziny przymierzał zawartość szafy i na nic nie mógł się
zdecydować.
- Co ty odwalasz Schlierenzauer? Nie baw się w modelkę, bo
cię chłopaki wyśmieją jak się wystroisz – powiedział do siebie w myślach. W
końcu wybrał czarny t-shirt i jasne dżinsy.
Zostało mu kilka minut zanim zejdzie po swoją sąsiadkę. Bardzo
cieszył się na tego pokera, tym bardziej, że zabierał ze sobą Joannę. Od
pamiętnej nocy, kiedy to wylądowali razem u niej w łóżku, starała się go
unikać. Przez całą środę nie wyszła z domu, a on nie chciał się jej narzucać.
Na szczęście już następnego poranka, gdy wybrał się na trening, spotkał ją w
parku nad rzeką. Od tego czasu ich poranny wspólny bieg stał się codziennością.
Jednak wciąż nie dawała się wyciągnąć do miasta czy choćby na posiadówkę do
ogrodu. Dziś nie miała wyjścia, musiała się z nim spotkać. Gregor zarzucił
kurtkę, zszedł na dół i ostatni raz przed lustrem upewnił się, że włosy są w
odpowiednim ładzie.
Joanna nie mogła się już doczekać, kiedy pozna członków
austriackiego teamu. Nie bardzo wiedziała jak ma się ubrać, bo gdy zapytała
swojego sąsiada jaki strój obowiązuje, odpowiedział, że „normalny”. Zdecydowała
się więc na ciemno-niebieskie obcisłe dżinsy, czarne botki do kostki na
niewielkim obcasie i ciemnożółtą koronkową bluzkę. Usłyszała dzwonek do drzwi,
więc szybko chwyciła chabrowy sweterek, torebkę i zeszła na dół.
5. Wczoraj mówiłaś co innego.
Joanna była pewna, że hałas obudzi Gregora, ale ten spał jak
zabity.
- Nie, nie, nie, nie. Nie zrobiłaś tego. Nie zrobiliście
tego – dziewczyna wstała i zaczęła nerwowo krążyć po pokoju powtarzając pod
nosem i próbując przypomnieć sobie co stało się poprzedniego wieczoru.
Po przejściu kilku kółek wciąż ostatnim wspomnieniem był
toast za bycie singlem. Zdenerwowana zeszła na dół, zrobiła kawę. Na tacy
oprócz dwóch kubków z czarnym napojem położyła mleko, cukier i aspirynę.
Starając się nie wywrócić na schodach, a tym bardziej nie obudzić babci,
wróciła na górę. Postawiła wszystko na toaletce i usiadła na krześle nalewając
sobie do kawy mleka, uprzednio połykając aspirynę.
- Powinnam go obudzić? Boże, mam prawie obcego faceta w moim
łóżku. Co ja powinnam teraz zrobić? Położyć się obok i udawać, że śpię? –
pytała siebie w myślach. – Aśka, uspokój się. Jesteście dorośli, macie
dwadzieścia sześć lat. Nie przeżywaj jak dziewica ciążę. Ciąża, właśnie. A czy
my w ogóle się zabezpieczyliśmy? – obeszła łóżko w poszukiwaniu zużytej prezerwatywy,
ale nic nie znalazła i wróciła na krzesło. – Kurczaczki! Przespałam się ze
Schlierenzauerem i nic nie pamiętam.
- Mmmm, eeoeee – usłyszała pomruki dochodzące z łóżka. –
Chyba czuję kawę.
Chłopak przeciągnął się i usiadł. Joanna nic nie
powiedziała.
4. Ja nie gryzę.
Słońce powoli zachodziło, a Joanna siedziała w ogrodzie. Otulona
kocem ze słuchawkami na uszach rozkoszowała się widokiem, który się przed nią
roztaczał. Oświetlone wątłym słońcem góry prezentowały się pięknie na tle
fioletowego nieba. Przyniosła sobie wino i przekąskę w postaci małych kopert z
ciasta francuskiego nadzianych mozzarellą, kurczakiem i papryką. Nagle poczuła
czyjąś dłoń na ramieniu. Wyjęła z uszu słuchawki i rozejrzała się zaskoczona w
poszukiwaniu jej właściciela.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? – zobaczyła Gregora,
który usiadł obok niej.
- Oczywiście, że nie – uśmiechnęła się robiąc mu trochę
miejsca.
- Nie musisz się aż tak odsuwać ode mnie. Tak gruby nie
jestem – skwitował widząc co robi dziewczyna.
- Prędzej bałabym, że cię uszkodzę jeśli będziesz za blisko
– siliła się na powagę.
- A to ciekawe, bo to ty zawsze obrywasz, kiedy na mnie
wpadasz – zaśmiał się.
3. Zluzuj majty.
Gdy Joanna otworzyła oczy było już jasno na zewnątrz. W
końcu przespała całą noc. Przeciągnęła się, odkryła kołdrę i usiadła na skraju
łóżka kładąc stopy na chłodny włochaty zielony dywan. Przez uchylone okno
słychać było świergot ptaków, a wdzierający się do pokoju wiatr niósł prawdziwy
zapach wiosny. Podeszła do okna rozkoszując się pierwszymi promieniami słońca,
które padały na jej twarz. Otworzyła je szerzej, oparła się o parapet i wzięła
głęboki wdech uśmiechając się do siebie. Na chodniku przed domem obok ujrzała
młodego mężczyznę, który najprawdopodobniej rozpoczął rozgrzewkę przed
bieganiem. Przez chwilę przyglądała mu się uważnie. Gdy odwrócił się w stronę
domu pani Mayer od razu zauważył dziewczynę. Stała w oknie z uśmiechem na
twarzy i czarnymi błyszczącymi włosami opadającymi na ramiona i piersi. Miała
na sobie fioletową koszulkę, która podkreślała jej figurę, tak szczelnie ukrytą
pod bluzą podczas ich ostatniej rozmowy w ogrodzie. Od tego spotkania minęły
już 2 dni. Gregor starał się znów jakoś spotkać Joannę niby przypadkiem, ale
nie udało się, aż do dziś.
- Dzień dobry sąsiadko – przywitał się wysyłając jej
promienny uśmiech.
- Cześć. Widzę, że wybierasz się na poranne bieganko –
odpowiedziała również się uśmiechając.
- Dokładnie, ale czekam z niecierpliwością aż do mnie
dołączysz. Jak twoja noga?
Dopiero teraz dziewczyna przypomniała sobie o urazie kostki.
Spojrzała w dół. Stała na dwóch nogach, bez kul, bez bólu, bez opuchlizny.
- Chyba już wszystko w porządku. Nawet nie zwróciłam na to
uwagi – zauważyła i zaśmiała się do siebie w duchu.
- No to liczę na to, że będę miał wkrótce okazję cię gdzieś
zabrać i odświeżyć starą znajomość. Co ty na to? – zapytał z nieukrywaną
nadzieją na twierdzącą odpowiedź.
- Kto wie, kto wie. Miłego treningu. Ja schodzę na śniadanie
– powiedziała i zamknęła okno.
2. Cudowne Dziecko Skoków Narciarskich
Ból kostki okazał się poważniejszy niż Joanna myślała. Gdy
dokuśtykała do domu opuchlizna nie pozwoliła jej zdjąć skarpetki. Jasnym stało
się, że musi odwiedzić najbliższy szpital.
- No to teraz mam za to swoje bieganie – pomyślała
wybierając numer firmy taksówkarskiej.
Kilkadziesiąt minut później weszła do domu o kulach.
- I co z tą nogą? – dopytywała starsza pani zamykając drzwi
za wnuczką.
- Na szczęście nic poważnego, babciu. Bandaż, maść i nie
forsować przez kilka dni. Mam też jak najczęściej trzymać nogę w górze, żeby
opuchlizna zeszła – odpowiedziała siadając na fotelu. – Ależ jestem głodna.
- Zaraz przygotuję śniadanie. Co Ty na to by zjeść je w
ogrodzie? Taka ładna pogoda – zaoferowała pani Mayer.
- Babciu, nie chcę Ci robić kłopotu. Zaraz sama sobie coś przygotuję
– powiedziała wstając z trudem z fotela.
- Ledwo dajesz radę stać. Idź spokojnie, a ja wszystko
przyniosę – uśmiechnęła się staruszka.
- Dziękuję babciu – Joanna pochyliła się i pocałowała
kobietę w czoło zanim ta zniknęła za drzwiami prowadzącymi do kuchni.
Ogród był dokładnie taki jakim go zapamiętała. Niezbyt duży,
ale spokojnie mieścił się tam kamienny grill, meble ogrodowe i wciąż pozostawał
całkiem spory placyk, gdzie jako dziecko bawiła się w berka z dziećmi z
sąsiedztwa. Było też stare duże drzewo pod którym siadała by uciec w cień od
palących promieni letniego słońca.
Dziewczyna pokuśtykała ścieżką między rabatkami na ławeczkę
pod parasolem. O tej porze był tu jeszcze cień. Usadowiła się wygodnie
opierając kule o oparcie, a nogę z opuchniętą kostką położyła na pobliskim
krześle i z uśmiechem na twarzy przyglądała się jasnemu labradorowi, który
biegał z kijem w pysku po ogrodzie sąsiadów. Wyglądało na to, że na kogoś
czeka. Gdy pies odbiegł w krzaczki, najprawdopodobniej załatwić swoją potrzebę,drzwi
na które wcześniej spoglądał, otworzyły się.
- Tyson! Nie podlewaj babci kwiatów! – rozległ się krzyk.
Z domu wyszedł młody jasnowłosy chłopak. Dość wysoki i
przystojny o chuderlawej budowie ciała. Był bardzo podobny do nieznajomego z
parku.
1. Obiecujesz?
Wakacje zbliżały się do końca. Dzieci korzystały z ostatnich
wolnych dni. Nie sposób było znaleźć pusty plac zabaw czy park. Również pewne
podwórko w austriackim Rum tętniło życiem. Dorośli siedzieli pod parasolami chowając się przed słońcem, sącząc
kolorowe napoje, a dzieci bawiły się w berka razem z psami i tylko jasnowłosy
chłopiec oraz ciemnowłosa dziewczynka siedzieli pod drzewem w rogu podwórka.
- Czemu musisz już jutro jechać?- pytał smutno chłopiec
patrząc na swoją towarzyszkę.
- Moja mamusia musi wrócić do pracy, a do Polski daleka
droga. – odpowiedziała bawiąc się kamykiem.
- A nie możesz zamieszkać tutaj, u swoich dziadków?
Chodzilibyśmy razem do szkoły. – rozpromienił się nagle.
- Za rok znów przyjadę na wakacje. Może i na ferie zimą też.
A jak już będę duża to zamieszkam w Innsbrucku. – odpowiedziała dziewczynka
próbując pocieszyć kolegę.
- Obiecujesz? I dalej będziesz moją dziewczyną?
- Pewnie, że tak!
- Ale obiecujesz? – nie ustępował chłopiec.
- Obiecuję! – dziewczynka
przybrała poważną minę i położyła rękę na klatkę piersiową. – Z ręką na sercu
Subskrybuj:
Posty (Atom)